Obiecaliśmy sobie, że spróbujemy zmotywować Adasia do tego, by samodzielnie zdobył w te wakacje swoją pierwszą górę. Wybraliśmy do tego celu krótki szlak na Połoninę Wetlińską wiodący od Przełęczy Wyżnia do popularnego schroniska Chatka Puchatka. Adaśko nie pamięta, że 2 lata wcześniej został tam wniesiony przez tatę jako 7 miesięczny niemowlak;-) Pisałam o tym już TUTAJ
Połonina Wetlińska, a właściwie szlak do schroniska to chyba najbardziej oblegana bieszczadzka góra.
Połonina Wetlińska, a właściwie szlak do schroniska to chyba najbardziej oblegana bieszczadzka góra.
Byliśmy mega zachwyceni naszym dzieckiem, bo dzielnie piął się z nami żółtym szlakiem ok. 1h:40 min ku szczytowi, a tato przeniósł go przez najtrudniejszy odcinek (może z 10 min). Szlak nie jest zbyt ciężki do przebycia, ale momentami bardzo kamienisty. Trzeba uważać aby nie pośliznąć się na toczących się w dół kamieniach. Motywacją dla Adasia do wejścia był obiecany batonik w schronisku. Spałaszował na górze wielkiego wafla w czekoladzie :D
Tak oto całą trójką weszliśmy na górę (17-08-2013). Była tez nagroda w postaci przybicia schroniskowej pieczątki na rączce;-)
Spędziliśmy tam ze 2 godziny spacerując po szlaku, oglądając trawy i wspinając po skałach. Nie mieliśmy w planach przejścia całej połoniny aż do Smerka, myślę, że taka wyprawa z 2,5 latkiem byłaby dla niego zbyt obciążająca. Na dół synuś zszedł również na własnych nogach, a w samochodzie padł i spał 2h.
Ale nie...na tym dzień się nie skończył. Po regeneracji sił pojechaliśmy do Wojtkówki odwiedzić kolejne kuzynki. Mieliśmy okazję być w domu, gdzie mieszka myśliwy i gromadzi trofea. Adaśkowi przypadł do gustu wypchany lis, którym wszystkich nas straszył. Zabawa była tak intensywna, że lis stracił łapę i ogon ;-) No cóż, wujek upoluje sobie drugiego:
A w drodze powrotnej po ciemku przed samochód wyszedł nam wielki jeleń....ja najadłam się strachu, zaliczyliśmy mocne hamowanie, ale na szczęście nic się nie stało. Jeleń stał przed nami jak wryty i ani myślał ustąpić nam drogi. Całe szczęście nie jechałam szybko, obeszło się bez stłuczki, a jeleń po chwili zawrócił do lasu.
SUPER fotki:-)
OdpowiedzUsuńdziękuję;-)Piekny plener to i fotki niczego sobie;-)
Usuńwłóczyliśmy się z małymi dziećmi i z namiotem po Gorcach, Pieninach i Beskidach. Pewnie cudowny byłby blog, ale w 83 jeszcze blogów nie było. Natomiast nikt nam nie zabierze tego co w sercu, w oczach w dzieciach. Moja młodsza córka miała 6 lat jak zaczynaliśmy. W swoim blogu (blog Pani Łyżeczki) i w wydaniu książkowym "gdy dom jest moim światem" wspomina tamten czas. Kochani sięgnęliście po cudowny skarb ofiarowania swojemu dziecku i sobie tego co najlepsze. Trzymajcie się! pozdrawiam serdecznie! Tak daje się dzieciom to, co najważniejsze.... Bardzochciałbym Was poznać! Mirek Wisniewski, FB
UsuńMirku, my wszędzie byliśmy w czasach przeddzieckowych;-) W 2000 też nie było blogów;-)
UsuńTeraz odkrywamy te same miejsca na nowo, z perspektywy 3-latka. Ciekawa ta perspektywa, naprawdę;-) Mieszkamy na Mazowszu, za daleko nam w góry aby tak wyskoczyć na weekend, ale myślę, że kiedyś nadrobimy:-)
Super :)
OdpowiedzUsuńdzięki!
UsuńNie wiem do końca, czy dotarły do Was moje komentarze, ale może się odezwiecie?...
OdpowiedzUsuńdotarły, miałam ustawioną moderację komentarzy....już można pisać bez ograniczeń ;-)
UsuńZapraszam na facebookowy fan page!
Gratuluje Wam uporu /zwłaszcza Adasiowi / :-)
OdpowiedzUsuńnam pogratuluj cierpliwości ;-) pozdrowienia!
UsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń