Gór mi mało i trzeba mi więcej - mówią słowa popularnej turystycznej piosenki. Nam to uczucie towarzyszy nieustannie. Dlatego będąc na początku września okolicach Liptovskiego Mikulasza wykorzystaliśmy bliskość Niżnych Tatr i zabraliśmy małego włóczykija w góry (klik).
W Dolinie Jasnej na niebie królowały stalowe chmury, postanowiliśmy zatem skorzystać z udogodnień i wjechać na Chopopk kolejką. Jakże zdziwieni byliśmy gdy okazało się, że droga ku górze będzie taka długa! Najpierw wjazd kolejką krzesełkową, następnie przesiadka w wagonik jadący po torze na Priehybę, a dopiero stamtąd klasyczny wagonik na linie na górę. Nie żałowaliśmy decyzji o wjeździe, bo drobny deszczyk towarzyszył nam całą drogę. Ostatnie kilkadziesiąt metrów pokonaliśmy po skałach i chwilę później staliśmy już na Chopoku (2024 m n.p.m.).