Select Language

wtorek, 23 września 2014

Niżni taternicy słowaccy


Gór mi mało i trzeba mi więcej - mówią słowa popularnej turystycznej piosenki. Nam to uczucie towarzyszy nieustannie. Dlatego będąc na początku września  okolicach Liptovskiego Mikulasza wykorzystaliśmy bliskość Niżnych Tatr i zabraliśmy małego włóczykija w góry (klik).

W Dolinie Jasnej na niebie królowały stalowe chmury, postanowiliśmy zatem skorzystać z udogodnień i wjechać na Chopopk kolejką. Jakże zdziwieni byliśmy gdy okazało się, że droga ku górze będzie taka długa! Najpierw wjazd kolejką krzesełkową, następnie przesiadka w wagonik jadący po torze na Priehybę, a dopiero stamtąd klasyczny wagonik na linie na górę. Nie żałowaliśmy decyzji o wjeździe, bo drobny deszczyk towarzyszył nam całą drogę. Ostatnie kilkadziesiąt metrów pokonaliśmy po skałach i chwilę później staliśmy już na Chopoku (2024 m n.p.m.).

piątek, 19 września 2014

Ustroń i dziczyzna na wyciągnięcie ręki

Krążą o nim legendy wśród znajomych, którzy tam byli. Słuchalismy ich wrażeń z małą zazdrością, aż w końcu we wrześniu przy okazji wizyty w Ustroniu u przyjaciół ze studiów Łukasza, postanowiliśmy zobaczyć miesce, w którym dziczyzna jest na wyciągnięcie ręki! Sami zobaczycie czy ta teoria jest prawdziwa. 

Leśny Park Niespodzianek  (bo o nim mowa) mieści się właśnie w Ustroniu na zboczu góry Równicy. Nie ma tu równiutkiego asfaltu, ale za to są normalne górskie ścieżki pełne kamieni i korzeni drzew. Zwierzęta mają tu warunki prawie jak w środowisku naturalnym. A przecież jest to zoo, tylko nieco inne. Co wyróżnia to miejsce? Mamy tu możliwość obcowania ze zwierzętami, które nie są pozamykane za kratami. Chociaż te nieco groźniejsze za kratkami siedzą.

Już na wejściu witają nas sarny i dorodny daniel, który dał się nakarmić pokrzywami zebranymi przez Adasia.
 

środa, 17 września 2014

Cieszyn oko cieszy

To nie był nasz pierwszy pobyt w Cieszynie, ani nawet drugi, tylko któryś z kolei. Za to najmłodszy włóczykij odwiedził to miasto pierwszy raz. Mamy szczęście mieć znajomych w tej okolicy, więc natrafiła się świetna okazja aby pokazać Adaśkowi to przygraniczne urocze miasteczko.

Położony nad rzeką Olzą (która stanowi tu granicę między Polską a Czechami) Cieszyn to niespełna 36-tysięczne miasto. Jest ono stolicą tzw. Śląska Cieszyńskiego.

Z jego powstaniem związana jest legenda o trzech braciach: Leszku, Bolku i Cieszku, którzy po długim czasie odnaleźli się w puszczy przy bijącym źródle na polanie. Tak się cieszyli ze spotkania, że postanowili zbudować w tym miejscu studnię i miasto, które nazwali Cieszynem. Po dziś dzień stoi tu studnia Trzech Braci upamiętniająca owo radosne spotkanie:
W mieście spędziliśmy 1,5 dnia. Wystarczyło, aby powolnym tempem pospacerować po wszystkich jego zakamarkach i odświeżyć studenckie znajomości. Najwięcej czasu spędziliśmy na rynku, gdzie synuś z lodami w rękach wesoło ganiał gołębie, a my mieliśmy chwilę spokoju.  Centralny punkt rynku stanowi piękna fontanna z rzeźbą św. Floriana. Ale naszym numerem jeden jest zabytkowy ratusz.

piątek, 12 września 2014

W Pacanowie kozy kują

W Pacanowie kozy kują, 
więc koziołek mądra głowa,
błąka się po całym świecie
aby dojść do Pacanowa!

Któż z nas w dzieciństwie nie fascynował się przygodami koziołka, który zwiedził chyba cały świat w poszukiwaniu małego miasteczka w woj. świętokrzyskim. A po co szukał? Chciał się podkuć!
Właśnie dzięki Kornelowi Makuszyńskiemu - autorowi przygód koziołka Matołka - Pacanów został rozsławiony i z inicjatywy ministra kultury stał się Europejską Stolicą Bajki. Ale o tym za chwilę.

Już po wyjściu z samochodu natrafiamy w mieście na ślady wesołego koziołka. Są tu obrazki, plakaty, tablice z jego wizerunkiem. Ba, nawet na miejskim ratuszu o pełnych godzinach widzimy jak kowal robi podkowę.


wtorek, 9 września 2014

Groźne Pilsko i całkiem przyjemna Hala Miziowa

Początek września nie rozpieszczał nas pogodą, ale po kilku deszczowych dniach w końcu przyszło wymarzone słońce. Od dawna mieliśmy chrapkę na Beskidy. Aby zachęcić naszego 3,5 latka do górskich wojaży obiecaliśmy mu, że najbliższą noc spędzi w górskiej chatce, która stoi bardzo, bardzo wysoko w górach. Spakowaliśmy plecaki w Korbielowie na parkingu i zaczęliśmy wspinać się żółtym szlakiem w kierunku Hali Miziowej. Mapa mówiła 1h30min, znaki 2h. Ludki polecali nam ten szlak ze względu na dziecko, mówili, że 1/3 drogi pokonuje się po asfalcie, co szybko okazało się bzdurą. Asfalt skończył się po 200-300 m, a zaczęła się prawdziwa górska droga - płynące strumyki pod stopami, drewniane kładki, skoki po mokrych kamieniach i  niełatwa droga na szczyt przez las.