Select Language

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Beskid Śląski i Żywiecki w 3 dni

Dawno, dawno temu, kiedy byliśmy jeszcze studentami często wyskakiwaliśmy na 2-3 dni w górki.Mąż studiował w Gliwicach, więc grzechem  by było nie wykorzystać bliskiej lokalizacji Śląska od gór. Pojechaliśmy więc na majówkę pociągiem do Bielska, stamtąd autobusem do Szczyrku.
Trekking zaczęliśmy od Skrzycznego - najwyższego szczytu Beskidu Śląskiego (1257m n.p.m.), gdzie zjedliśmy śniadanko na karimacie i ruszyliśmy przed siebie w stronę Baraniej Góry, gdzie planowaliśmy nocleg w schronisku.
Dotarliśmy do Malinowskiej Skały (1143m) - jest to szczyt w pasmie Baraniej Góry  i od tej pory na szlaku w lesie towarzyszył nam śnieg. W sumie całkiem sporo tego śniegu jak na początek maja.
 

Na Magurce Wiślańskiej zastajemy taki widok jak na zdjęciu - wiatrołomy. Przez pierwsze pół h udajemy Kozaków - przedzieramy się bez szlaku przez labirynt powalonych drzew, ale tych jest z każdym krokiem coraz więcej. Decydujemy się zawrócić do Magurki (przez co jesteśmy w plecy jaką godzinę - półtorej) i zmieniamy trasę - schodzimy do Węgierskiej Górki.
Po drodze cykamy fotkę na Magurce Radziechowskiej (1089 m n.p.m.)  i zaczynamy schodzić.Za nami widać po prawej stronie nasz punkt startowy - Skrzyczne wraz z charakterystycznym masztem nadajnika RTV.
Tego dnia zrobiliśmy ok. dwadzieścia kilka kilometrów z plecakami. Wsiedliśmy w pociąg i pojechaliśmy do Zwardonia na nocleg. Naszą trasę obrazuje poniższa mapka.
Kolejny dzień zaplanowany jest już w Beskidzie Żywieckim. Wsiadamy rano w pociąg i ruszamy do słowackiego miasta Cadca, stamtąd autobusem do wioski Dedovka. No i w górę, pod wyciągiem z Oszczadnicy zmierzamy ku Wielkiej Raczy. Nie chcieliśmy wchodzić ze Zwardonia, bo większość szlaku prowadzi przez las, więc mokro i mało widoków. A od strony słowackiej na Wielką Raczę wchodzi się cudnie, mimo tego, że dość stromo.
Po 2 czy 3h może (nie pamiętam) zdobywamy najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego - Wielką Raczę (1236 m n.p.m.). Z trawiastego szczytu rozciąga się panorama pasma Małej Fatry. Jest tak ciepło i o dziwo, bezwietrznie, że postanowiłam połazić sobie na boso:-)
   
Droga do schroniska pod Przełęczą Przegibek była strasznie nudna. Cała po mokrym śniegu - z górki i znów pod górkę. Za to schroniskowy klimat - fantastyczny dzięki współlokatorom z podłogi, obok których spaliśmy;-)  Gadaliśmy do późnej nocy o górach, planach, marzeniach!
  
 Ostatni trzeci dzień wędrówki to wejście na Wielką Rycerzową (1218 m n.p.m.), potem  prosto do bacówki, skąd rozciągają się wspaniałe widoki (zdecydowanie najfajniejszy odcinek trasy z ostatnich 3 dni). Po drodze, że szczytu Majów ( 1135 m) znów mamy widok na ośnieżone szczyty Małej Fatry.
A droga do bacówki pod Wlk. Rycerzową obfituje z kolei w widoki na Tatry (i oczywiście na zdjęciu nic nie widać).

Spod bacówki ruszamy w stronę Mładej Hory, gdzie stoi rozsławiony i słynący z gościnności Hyz u Bacy :) Niestety od 2011 roku to kultowe miejsce (dawne schronisko) zostało zamknięte podobno z powodów zdrowotnych gospodarza :(

Stamtąd już prosto do Rycerki i na pociąg. Ech, Adaśku rośnij, bo musisz z nami się tam wybrać!

Nasza trasa po Beskidzie Żywieckim:


1 komentarz: