Select Language

piątek, 28 lutego 2014

Adasia pierwsza wyprawa nad Bałtyk! - cz. I - Gdynia

Wypadu nad morze w sierpniu 2012 nie planowaliśmy jakoś szczególnie. Ot, samo wyszło. To była jedna z niewielu spontanicznych wycieczek, na jaką udało nam się wyskoczyć z dzieckiem....a właściwie z dziećmi (bo było nas więcej niż troje). Tak się ciekawie złożyło, że Ł. musiał pojawić się w dwóch miejscach w Trójmieście, w środku lata, na chwilę. Po co więc marnować czas tacie na samotny wyjazd? Spakowaliśmy walizki, zabraliśmy sąsiadów i ruszyliśmy na pomorze. A było nas siedmioro 2+1 (to my), 2+2 (sąsiedzi). Wynajęliśmy mały domek na pograniczu Gdyni i Sopotu i zamierzaliśmy dobrze się bawić przez 4 dni. (15-19/08/2012)
Niestety Gdynia przywitała nas kiepską pogodą. Załamaliśmy się trochę bo (o zgrozo) był 15 sierpnia, środek lata, a my w bluzach i polarach.....brrrr. 


Już pierwszego dnia spotkała nas niezbyt miła niespodzianka. Wracaliśmy z Orłowa do ośrodka autobusem miejskim, wieczorem. Wybraliśmy transport miejski bo mieliśmy wózki, kropił deszcz...nie było nawet gdzie kupić biletu. Na nasze nieszczęście już na pierwszym przystanku wpadli kontrolerzy...auć. Ja zdążyłam dyskretnie ulotnić się z Adasiem na najbliższym przystanku, niestety cała reszta ferajny z wózkami już nie. Nie muszę mówić, że skończyło się mandatem dla pozostałej trójki dorosłych, kontrolerzy oszczędzili naszą 5-letnią sąsiadkę, łaskawie nie wlepili mandatu tylko jej. No i mieliśmy nauczkę:-)

W piątek Ł. wyjechał do pracy do Gdańska, a ja z synem udaliśmy się na plażę do Gdyni - Orłowa. Pięknie tam....klif, o który rozbijają się morskie fale, molo, które nie jest tak oblegane jak to w Sopocie, a przy okazji nie zeszpecone zostało reklamami, ulotkami. Molo ma 180m długości! I plac zabaw, który był tuż przy wejściu na plażę:-) Najbardziej interesujący dla mojego syna okazał się jednak piasek, łopatka i wiaderko.


Będąc w Gdyni trzeba koniecznie przespacerować się po słynnym Skwerze Kościuszki - najbardziej obleganym miejscu przez turystów. Stoi tu przycumowany okręt ORP Błyskawica (jedyny zachowany polski okręt zbudowany przed II wojną światową, a jednocześnie najstarszy obecnie na świecie niszczyciel) czy żaglowiec Dar Pomorza (oba statki można zwiedzić).
Na żaden ze statków niestety nie zabraliśmy syna, bo w tym czasie słodko zasnął. Może to i dobrze, bo będzie do czego wrócić za jakiś czas.

Adasia pierwsza wyprawa nad Bałtyk! - cz. II - Sopot i Gdańsk

Summer of '2012
Miejsce noclegowe mieliśmy w świetnym miejscu. Blisko zarówno do Gdyni, jak i do Sopotu. Tym razem z samego rana wsiedliśmy w miejski autobus (tym razem z biletem) i udaliśmy się do Sopotu - moim zdaniem jednego z najbardziej komercyjnych miast na całym pomorzu.
Wiadomo Sopot, zatem molo - 512 metrowy drewniany symbol miasta. Ponoć najstarszy obiekt tego typu w Europie.

Adaśkowi ze względu na tłum oszczędziłam wizyty na molo, pospacerowaliśmy sobie jednak o deptaku przed wejściem i podziwialiśmy piękną zabytkową latarnię morską.
Udaliśmy się na spacer po słynnym Monciaku (ul. Monte Cassino), gdzie stoi niesamowite kuriozum, czyli Krzywy Domek! Znalazł się na liście 50 najdziwniejszych budynków świata. Dziwicie się dlaczego? Sami zobaczcie:

W międzyczasie dziecko padło mi totalnie ze zmęczenia i nadmiaru wrażeń, zapakowałam więc do wózka, przykryłam kocem i udałam się na plażę. Błogi spokój, ja, morze i ten cudowny szum...a 2h później dotarł do nas tata :-)

Adasia pierwsza wyprawa nad Bałtyk! - cz. III - otwarte morze! Karwia/Jastrzębia Góra/Władek!

Spędziliśmy 3 dni na pomorzu i doszliśmy do wniosku, że tak naprawdę nie byliśmy nad morzem, a jedynie nad Zatoką Gdańską. Tego dnia nie ograniczał nas już brak samochodu, postanowiliśmy więc pojechać nad morze! Nie nad zatokę, ale nad prawdziwe otwarte morze!

Wybraliśmy się niezbyt daleko bo do Karwii. Zaskoczył nas porywisty wiatr, fantastyczny drobniutki piasek pod stopami (zupełnie inny niż w 3city) i fale! W końcu zjedliśmy też naprawdę dobrą rybę!
Tego dnia pojechaliśmy jeszcze do Jastrzębiej Góry, aby postawić stopę na najbardziej wysuniętym na północ miejscu w Polsce. W tym miejscu stoi kamienny obelisk zwany Gwiazdą Północy (współrzędne geograficzne 54°50'08,8″N 18°18'00,5″E). Pstryknęliśmy jeszcze fotkę z góry klifu (33 m wysokości i jest najwyższym polskim klifem) i ruszyliśmy do Władysławowa.


Władysławowo rozczarowało nas kompletnie. Tłum ludzi wszędzie, pełno kiczowatych straganów z nikomu niepotrzebnymi rzeczami, hałas, pijany tygrysek krzyczący na chama żeby zrobić sobie z nim zdjęcie za 10 zł...żenada. Przebrnęliśmy jakoś przez ten meksyk i dotarliśmy na plażę. Tu wcale nie lepiej. Mnóstwo podchmielonej młodzieży, pełno petów w piasku, kapsli od butelek, walających się śmieci, które nie zmieściły się do kosza. Długo szukaliśmy swojego miejsca na tamtejszym piasku....i w sumie długo tam nie zabawiliśmy. Zupełnie nie rozumiem fenomenu Władysławowa...
Za to zrobiłam tu moim chłopakom najlepsze zdjęcie z całego pobytu nad morzem, które prezentuję poniżej: 

poniedziałek, 24 lutego 2014

Salzburg - z wizytą w mieście Mozarta

Zaledwie 200km od Monachium, dosłownie tuż przy granicy niemiecko-austriackiej leży piękny Salzburg, który postanowiliśmy całą trójką odwiedzić. Słyszałam milion razy jakie to piękne miasto, postanowiłam sprawdzić to na własnej skórze.
 
Z czym Wam się kojarzy Salzburg? Bo mnie bezsprzecznie z Mozartem. Jadąc tam tak naprawdę nie wiedzieliśmy co nas czeka, bo nie czytaliśmy żadnych przewodników. Naszą uwagę przykuła od razu królująca nad miastem twierdza -

piątek, 21 lutego 2014

1000 wyświetleń i zaproszenie na Fan Page!

  Dziś stuknęło nam pierwsze 1ooo wyświetleń!
DZIĘKUJEMY!

Aby łatwiej było nas śledzić wystartowaliśmy z fan page'm na facebooku.


Lajkujcie, komentujcie, chwalcie się Waszymi podróżniczymi osiągnięciami!

Zapraszam serdecznie







czwartek, 20 lutego 2014

Königssee - perła Alp Bawarskich

Na granicy niemiecko-austriackiej znajduje się Park Narodowy Berchtesgaden. W samym jego sercu położone jest piękne Jezioro Królewskie o głębokości pond 190 m i zajmuje prawie całą dolinę pomiędzy szczytem Watzmann na zachodzie, a szczytami Jenner i Gotzenberg na wschodzie.

Kupujemy zatem bilety na rejs  po jeziorze i czekamy sobie przez 1,5h na naszą łódź wygrzewając się w słońcu nad brzegiem lodowatego jeziora. Jest sierpień 2012 r.


Gdy nadchodzi pora naszego rejsu do przystani przypływa łódź, cichuteńka, napędzana elektrycznie i zabiera grupkę ok. 85 turystów. Suniemy cichuteńko po tafli wody, po czym łódź zatrzymuje się na środku jeziora przy ogromnej skalnej ścianie, kapitan łodzi wyjmuje trąbkę i gra melodię, która po kilku sekundach wraca do naszych uszu wiernie odtworzona przez echo. Coś wspaniałego!

Turyści mają do wyboru 2 warianty rejsu - do kaplicy św. Bartłomieja lub dalej, do jeziora Obersee. My wybieramy wariant pierwszy. Nie wiemy jak długo mały Adaś wytrzyma pływanie i bujanie. Na łodzi Adaś radośnie macha do wszystkich zaczepiających go ludzi, ale pod koniec rejsu jest już wybitnie znudzony (płynie się ok. 35-40 min).
W końcu dopływamy do celu i naszym oczom ukazuje się jeden z najbardziej znanych widoków w Bawarii:

środa, 19 lutego 2014

Poznaj Poznań :-)

Poznań....niby tak blisko Warszawy, ale zawsze nie po drodze.  Niby blisko, ale jakoś nas nie kusił by specjalnie pojechać. Niby takie pięknie miasto, a zawsze wybieraliśmy Wrocław.
Postanowiliśmy to zmienić.
Było nie za daleko, było po trasie, było całe popołudnie na zwiedzanie miasta. Tym razem odrobinę poznaliśmy Poznań - stolicę Wielkopolski. Miasto, w którego katedrze spoczywają szczątki polskich władców - Mieszka I i Bolesława Chrobrego.

Poznań jest chyba najbardziej kojarzony z Międzynarodowymi Targami oraz ze słynnym chłopięcym chórem - Poznańskimi Słowikami. Dzień zaczął się nam od zakwaterowania ok. południa w jakimś hostelu blisko centrum, a potem ruszyliśmy z Wildy piechotką na Maltę. Pamiętam, że po drodze mijaliśmy Politechnikę Poznańską. Warto o tym wspomnieć, ponieważ Poznań to miasto studentów;-) Jezioro Maltańskie jest zbiornikiem sztucznym, wokół którego mieszkańcy aktywnie spędzają czas. 
www.poznan.pl
Wokół jeziora usytuowane jest wiele obiektów umożliwiających ludziom uprawianie sportów i wypoczynek w terenie, m. in.: tor regatowy, fontanna na Malcie, Termy Maltańskie, całoroczny stok narciarski „Malta Ski”, ZOO, Kolej Parkowa Maltanka. My skorzystaliśmy z tej ostatniej. Kupiliśmy bilety i zrobiliśmy sobie kolejką wąskotorową kurs wokół jeziora:) Przejazd pętlą trwał ok. 40-60 min. Przy okazji pogadaliśmy sobie miło z jakimiś obcokrajowcami, którzy nie mieli biletów, a chcieli wracać do stacji początkowej:-)
  
Jako, że Malta nie wydała nam się jakaś wybitnie interesująca by spędzić tam całe popołudnie i wieczór udaliśmy się na poznańską starówkę podziwiając z mostu na Warcie bazylikę na Ostrowie Tumskim. W TYM MIEJSCU MIESZKO I ZAŁOŻYŁ GRÓD!!! Można śmiało wysunąć stwierdzenie, że tu zaczęła się Polska.

Wizytę na starówce zaczęliśmy od Fary Poznańskiej. Co za obiekt! Wciśnięta między ciasne uliczki i budynki mocno wyróżnia się na ich tle.
Potem już prosto na rynek. A na rynku same dziwy - mnóstwo ludzi, grajków, kolorów, zapachów. Adaśkowi jednak najbardziej podobały się fontanny, do których wkładał rączki i moczył sobie głowę (bo to był upalny sierpień 2012).

piątek, 7 lutego 2014

Śladami pradziadków - Trzebień i chałupa bardzo retro

Majówkę w 2011 roku spędzaliśmy jak zwykle - wyjazdowo. Ale tym razem nie gnało nas daleko w Polskę. Chcieliśmy odwiedzić miejsce, w którym mieszkali pradziadkowie Adasia, gdzie urodziła się babcia, gdzie ja spędzałam każde wakacje w dzieciństwie.
Wieś Trzebień leży ok. 3 km od Magnuszewa i ok. 20 km na północ od Kozienic. W dawnych czasach miejscowość ta była folwarkiem rodziny Zamoyskich. Pozwoliliśmy sobie na małą retrospekcję i pojechaliśmy tam pogrillować z rodzinką i pospacerować z dzieciakami.

Ale najpierw o domu, a nie o zabytkach. Zbudowany został w 1934 r. Początkowo był pokryty strzechą. Tak, to tu spędziliśmy kupę czasu wariując na podwórku, bawiąc się w dzieciństwie ze zwierzętami (babcia miała gospodarstwo rolne). Obecnie domek wygląda tak i popada w ruinę.

Na wejściu znajduje się niezwykle oryginalny zamek. Aby wejść do środka należy mieć ogromy łamany klucz, włożyć go do dziury, wpasować w ząbki i przesunąć zasuwę.
Witajcie w królestwie mojej babci! Prababci Adasia!