O Bieszczadach napisano setki książek i przewodników, więc ja nie zamierzam pisać ani o regionie, ani o atrakcjach regionu, ani o geografii czy faunie i florze.
Każdy szuka w górach czegoś innego, ja chcę opowiedzieć o tym czego szukamy tam my.
Bieszczady w wersji 2+1 odwiedziliśmy w tym roku po raz drugi. Kiedyś jako para włóczyliśmy się tam często po górach, ale z dzieckiem nasze wyjazdy nieco się zmieniły.
Mamy ten komfort posiadania rodziny w tamtejszych okolicach, z czego chętnie korzystamy.
Cel nr 1 naszego wypadu: odwiedzić rodzinę! Ciotki, wujki, kuzyni, kuzynki, prababciu Adasia - drżyjcie narody i bieszczadzkie niedźwiedzie bo przybywamy!
Dzień I (15-08-2013): Brzegi Dolne, odwiedziny u prababci.....O wzruszeniach prababci Marysi opowiadać nie będę, zostawię to tylko dla nas. Spotkała nas miła niespodzianka, bo spotkaliśmy jeszcze ciocię, która mieszka we Włoszech, a w Bieszczadach pojawia się raz w roku. Zgarnęliśmy wszystkich i weszliśmy na pobliską górkę za domem. Dziecko szukało niedźwiedzia, a my spokojnie zajęliśmy się rozmową. A z górki widoki prześliczne:
Do domu wróciliśmy głodni, a po kolacji ruszyliśmy do Ustrzyk Dolnych na imprezkę i spacerek przed snem. Trafiliśmy akurat na koncert grupy Tołhaje i słuchaliśmy ukraińskich pieśni ludowych - rewelacja!
Miśkowi jak zawsze podobała się zmieniająca kolory fontanna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz