Select Language

piątek, 7 listopada 2014

Liptovski Mikulas i Liptowskie Morze

Gdy myślę Liptovski Mikulas przed oczami stają mi górskie szczyty, narciarze, bajkowe jaskinie.
Gdy zapytam Adasia o to co znajduje się w liptowskiej krainie oczywiście wykrzyknie radośnie, że Tatralandia!
Ale jak wygląda samo miasteczko i z czego słynie?

Do centrum Liptowskiego Mikułasza wpadliśmy jedynie na spacer i na kolację po kilku godzinach jazdy samochodem. Miasteczko jest mniejsze niż myślałam, ot, wielkości Wołomina. Jest dość znaczącym centrum turystycznym, bowiem z jednej strony otaczają go Góry Choczańskie i Niskie Tatry, na zachód piękne jezioro. Gdzieśtam sennie snuje się rzeka Wag, a turyści tłumnie podążąją do Doliny Demianowskiej i Jasnej na narty.

Centrum miasta wygląda mniej więcej tak:

 Podczas gdy my po prostu posadziliśmy się na pierwszej lepszej ławce przy rynku, nasz synuś jak zwykle znalazł sobie atrakcję. Jemu podoba się dosłownie wszystko czego nie widzi na co dzień: fontanna, plastikowy pociąg itp. Nie inaczej było tym razem.
Najważniejszym zabytkiem w mieście jest kościół Świętego Mikołaja. Weszliśmy do środka akurat podczas trwania mszy. Jakim ciekawym doznaniem jest uczestniczenie we mszy odprawianej w języku słowackim!

Jest tu też dom, w którym w 1713 roku sądzono zbója - Juraja Janosika. To  tym domu został skazany na śmierć przez powieszenie za lewe żebro. Obecnie znajduje się tu siedziba Muzeum Janka Kráľa.

Pożarliśmy sobie na obiadokolację smażony ser z frytkami. Danie tak zaabsorbowało Adasia, że żuł ten ser aż do Liptovskiego Trnovca, w którym zakwaterowaliśmy się na nocleg i udaliśmy się nad Liptowskie Morze (Liptovska Mara). Ten zbiornik jest największym zaporowym jeziorem na Słowacji. A z jego brzegu podziwiać można panoramę Niskich Tatr.
 Misiek ochoczo rzucał kamykami do wody, a my rozsiedliśmy się na brzegu popijając lokalne trunki i wpatrując się w zachód słońca.
Adasiek budował sobie zjeżdżalnię dla resorków, a ja wymyśliłam zabawę w budowanie kształtów. Najlepiej wyszła mi lewa stopa:) 
 
 Gdy zaczęło zmierzchać udaliśmy się do naszego hoteliku, gdzie kolejnego dnia zastał nas poranek i cudowne górskie widoki za oknem:




3 komentarze:

  1. Jadę w poniedziałek do Liptowskiego Jana i czytam twoje wpisy aby wiedzieć co i jak. Szkoda że nasz wyjazd w zimie wypada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskinie w Dolinie Demianowskiej są czynne cały rok. Tam jest około +8 stopni w środku. Polecam, zwłaszcza Jaskinie Wolności (Slobody). Tatralandia zimą też ma swój urok, zwłaszcza jak siedzisz w ciepłej wodzie na zewnątrz i podziwiasz zimową aurę. Może baseny w Beszeniowej? A narty? Jeździsz na nartach? Na Chopok warto wjechać kolejką nawet zimą. Wspaniałe widoki!

      Usuń
  2. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń