Select Language

wtorek, 14 października 2014

Tatralandia czyli raj w otoczeniu gór

Urlop we wrześniu w górach? Pytali z niedowierzaniem znajomi. I chociaż klimat nie sprzyja wylegiwaniu się na plaży, a wrzesień zaczął się niezbyt przyjaźnie jeśli chodzi o pogodę zdecydowaliśmy się na wyjazd w góry. I co? Oczywiście, że lało. Wszyscy mieli rację, ale mimo kiepskich prognoz jednak zdecydowaliśmy się na wyjazd.
Mieliśmy jednak na 3 dni plan alternatywny na złą pogodę. Jednym z jego punktów była wizyta w słowackiej Tatralandii.
Tatralandia jest całorocznym kompleksem basenów z wodą termalną, który jest położony u stóp Niskich Tatr (nieopodal Liptovskiego Mikulasza)..

Na zabawę przeznaczyliśmy cały dzień - aby Adaś mógł wyszaleć się do woli. Przed wejściem sprawdza sie wzrost dzieci - te do 90 cm nie płacą za bilet. My zrealizowaliśmy kupon z zakupów grupowych i weszliśmy oszczędzając na starcie ponad 20 euro. Na początku - baseny z wodą morską (skład jest niemal identyczny jak w Adriatyku), z masażerami poszczególnych partii ciała.


Gdy Adaś szalał na statku pirackim my z mężem testowaliśmy komorę do robienia fal. Ale zabawa! Razem z parą Słowaków nieźle daliśmy tam czadu. Przy okazji straciłam równowagę i opiłam się tej słonej wody. Ale jak to mówią - no risk no fun. Synu ochoczo ekspolorował statek, a na nim ruchomy ster, skrzynie ze skarbami, hamaki do odpoczynku po wodnych szaleństwach.

 Na terenie kompleksu znajduje się 14 basenów (jest słona woda morska, woda termalna, wewnątrz budynków i na zewnątrz). Jest tu ponad dwadzieścia kilka zjeżdżalni - przeznaczonych dla maluszków i dla dorosłych. Zabawie nie ma końca! Basen piratów szczególnie przypadł Adasiowi do gustu:
  
  
Powyżej baseniku dziecięcego znaleźć można chwilę na wytchnienie - są tu wygodne wiklinowe fotele, kojce dla niemowląt, w których mogą bezpiecznie i wygodnie zasnąć, kuchenki mikrofalowe do podgrzania posiłku, leżaki (ale te są właściwie wszędzie), sala zabaw i małpi gaj. Przeważnie jest tu pusto i cicho - bo to miejsce gdzie można spokojnie zająć się najmniejszym dzieckiem.
 My jednak zwiedzamy dalej. Ogromną frajdę sprawił nam basen zbudowany na kształt skalnej groty. Zakładając maski i nurkując w tym basenie możemy podziwiać świat ryb tropikalnych, bowiem pod powierzchnią wody znajdują się ogromne akwaria z rybami i koralowcami! Coś pięknego!
 Jednak nie przyjechaliśmy tu nurkować, lecz szaleć. Zjeżdżalnie były tym, po co tu przyjechaliśmy. Strome, łagodne, długie, kręte, takie, po których jedzie się w ciemnościach na macie, te, po których zjeżdża się we dwoje pontonami, takie, na których się wrzeszczy:) Ale się wyszalałam! Na większości z nich jednak nie mogliśmy bawić się z Adasiem. Są bowiem ograniczenia co do wzrostu. Na część z nich dziecko powinno mieć pow. 90 cm wzrostu (i tu daliśmy radę). Te bardziej ekstremalne przeznaczone są dla osób powyżej 120 cm. Zdjęć wielu nie mamy - woleliśmy się bawić niż biegać z aparatem:)
 
  
Skoro już jesteśmy na zewnątrz, tu też nie brakuje miejsca do zabawy. Oprócz zewnętrznych basenów z widokami na góry (woda ma tu 36 stopni!) znalazło się miejsce na dmuchane place zabaw, trampoliny, miasteczko westernowe czy miejsce do rodzinnego grillowania.
Znaleźliśmy też mokre boisko do gry w piłkę nożną. Naprawdę można się zabić, lub poczuć jak na Stadionie Narodowym na boisku podczas deszczu:):):)
 
 
 
 

Nasza wejściówka obejmowała również wstęp do świata saun. Skorzystałam z tej wejściówki tylko ja. Mocno zaskoczył mnie fakt, że trzeba się tu było rozebrać do naga. Dostaje się okrycie na kształt cienkiego prześcieradła i dopiero w takim stroju można było zacząć saunowy relaks. Nie jestem zwolenniczką tych najgorętszych saun, wolę te o temperaturze 40-60 stopni. Ukojenie znalazłam w saunie, w której ściany zrobione były z solnych cegieł, a w tle słychać było muzykę relaksacyjną. Moim nr 1 są zawsze sauny parowe, o wilgotności 100%. Nie wysiedzę długo w małym gorącym pomieszczeniu, więc skorzystałam z wodnego szlaku, gdzie naprzemiennie stąpa się boso po gorących kamieniach, a następnie po lodzie!

Ogółem spędziliśmy tu 8,5 godziny! 

A na koniec garść informacji praktycznych:
  • jak juz pisałam lepiej jechać latem niż zimą, bo latem można skorzystać z większej ilości atrakcji na zewnątrz.Nie polecam jednak typowo wakacyjnych miesięcy - na zjeżdżalniach bowiem tworzą się kolejki i dłużej się czeka na zjazd niż zjeżdża. My byliśmy 3 września - pusto!
  • Jedzenie - na obiekcie kilka restauracji, za jedzenie płaci się elektronicznie - skanując zegarek, który dostajemy na wejściu, a płacimy przy wyjściu.
  • Dla niemowląt - są przewijaki, mikrofalówki do podgrzewania posiłków, leżaki dla dorosłych, kojce itp.  
  • Parking jest bezpłatny
  • Promocje - warto skorzystać z zakupów grupowych (widziałam polskie oferty w popularnych portalach).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz