Select Language

czwartek, 10 kwietnia 2014

Mała Fatra, Wielki Krywań, czyli przedmajówkowa wizyta na Słowacji

Zapytacie dlaczego przedmajówkowa, a nie majówkowa?
A już tłumaczę. W kwietniu 2009 r. gościliśmy się w okolicy Dąbrowy Górniczej na pewnym weselichu, a już wcześniej postanowiliśmy, że skoro będziemy mieli tak blisko w góry to trzeba taką okazję wykorzystać. Na majówce jak wiadomo - w górach tłumy.
Wyruszyliśmy zatem w kierunku Żyliny, potem Terchowej z mocnym postanowieniem dotarcia przed wieczorem do schroniska. Plan był taki - późnym popołudniem parkujemy gdzieś w dolinie Vratnej, potem wyciągiem w górę do przełęczy, a stamtąd pieszo do Chaty pod Chlebom i nocleg. A rano w góry. Na miejscu okazało się, że wyciąg jest nieczynny, więc z plecakami (bez mapy) ruszyliśmy w górę starając trzymać się blisko wyciągu. 
Na miejsce noclegu dotarliśmy późnym wieczorem. Okazało się, że jesteśmy jedynymi turystami w Chacie pod Chlebom. Wieczór spędziliśmy w miłym towarzystwie pracującego w schronisku Słowaka. Widok spod chaty był taki:


Następnego ranka po śniadaniu i kawie ruszyliśmy spokojnym krokiem ku najwyższemu szczytowi Małej Fatry. Wielki Krywań, bo o nim mowa, wznosi się na wysokość 1709 m n.p.m. Plan był taki aby nie zmęczyć się tego dnia i rozkoszować się widokami ile się da:-) Za nami wyłonił się wierzchołek Małego Krivania (1671 m), na który udaliśmy się chwilę później.
Momentami na szlaku były całkiem spore połacie śniegu, co Ł. postanowił wykorzystać. Co chwilę rozkładał karimatę i zjeżdżał po niej jak na sankach.
 Śnieg posłużył nam też do ugotowania chińskich zupek. Na wysokości zyskują na smaku. Są pyszne!
 
Tuż za Przełęczą Bublen, spotykamy pole kwitnących krokusów. Pięknie jest! Stamtąd już prosto na Mały Krywań, kilka zdjęć i z powrotem wracamy tą samą trasą na Wielki Krywań (rano spędziliśmy tam dosłownie chwilę, a teraz chcieliśmy sobie po prostu poleżeć :)
 
 
Dziwne było to, że pomimo sprzyjającej pogody na szlaku nie spotkaliśmy nikogo!
Do Chaty pod Chlebom dotarliśmy ok. 17:00, więc wystarczyło jeszcze czasu na wieczorne pogaduchy ze schroniskowym przesympatycznym opiekunem. Siedzieliśmy przed chatą, a chłopak po kolei wymienił nam nazwy wszystkich poszczególnych szczytów widzianych spod schroniska (szczyty Tatr Wysokich, Rohacze, Małej i Wielkiej Fatry). Cały wieczór próbowalismy się dogadać - my mówiliśmy po polsku, on po słowacku;-) Śmieszne były te nasze dialogi.
 Ostatniego dnia wyszliśmy wcześnie rano z plecakami. Najpierw wejście na Chleb. Ale żeby nie było za szybko nie wybieramy drogi najkrótszej. Wracamy na Snilovskie Sedlo (1524 m), a potem prosto na Chleb (1646 m.) skąd roztacza się wspaniała panorama na Stoha oraz Wielki i Mały Rozsutec (polecam - szlak z łańcuchami!). 
 
 
Musieliśmy podążać cały czas w kierunku doliny Vratnej gdzie stał nasz samochód. Od szczytu Południowy Grun (1460 m n.p.m.) zeszliśmy dość stromą drogą do Chaty na Gruni, a stamtąd już tylko na dół. Schodząc do chaty zobaczyliśmy taką oto zawieruchę:




2 komentarze:

  1. Widoki piekne! Tym razem w podróży bez "pepka swiata"??:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byliśmy tam zanim pępek się urodził:-)
      W ogóle Małą Fatrę znamy dość dobrze, bardzo piękne góry, przyjazne szlaki, a gdzieniegdzie łańcuchy i drabinki.

      Usuń