Select Language

poniedziałek, 7 września 2015

Bałtów - śladami prehistorycznych gadów

Od roku trwa u Adasia fascynacja prehistorią. Bez zająknięcia wymienia nazwy wszelakich dinozaurów (a ja łamię sobie język na prostym kecalkoatlu), uwielbia kopać w poszukiwaniu skamieniałości, marzy o znalezieniu kryształu i wyobraża sobie uderzenie w ziemię asteroidy, która spowodowała zmianę klimatu, a w konsekwencji wyginięcie prehistorycznych gadów.

Sprawiliśmy małemu wielką radość zabierając go do Bałtowskiego Kompleksu Turystycznego.
To właśnie w tych stronach znaleziono ślady wielkiego allozaura czy maleńkiego kompsognata. Dostrzeżono tu potencjał turystyczny i w 2004 roku otwarto pierwszy w naszym kraju Park Jurajski, stopniowo dobudowując pozostałe atrakcje.


Bałtowski kompleks to nie tylko prehistoria. Działa tu także park rozrywki (z kinem 5D!), zwierzyniec, który zwiedza się z pokładu schoolbusa. Znajdziecie tu także wioskę czarownic (no gdzież indziej jak nie w świętokrzyskiem!), skansen pszczeli oraz wodne atrakcje. 
Ale dla nas najważniejsze były prehistoryczne gady i na spacer wybraliśmy się po ich tropach. Adaś bez trudu rozpoznał większość dinozaurów. Spotkaliśmy tu allozaury, diplodoki, triceratopsy, kentrozaury, archeopteryksy. Jest tu około 100 modeli dinozaurów! Ale najwięcej frajdy sprawiło nam oglądanie mięsożerców, głównie tyranozaura.

Oprócz samego oglądania jaszczurów czekało na nas mnóstwo zajęć. Na podstawie zdjęcia rozszyfrowywaliśmy nazwy dinozaurów, ogromnej piaskownicy odkopaliśmy szkielet, zza szyby w muzeum jurajskim podziwialiśmy minerały m.in. przepiękny zielony malachit. Oglądaliśmy archeologa przy pracy (akurat młoteczkiem i mini dłutem preparował wykopaną skamielinę). Ale najwięcej emocji wzbudziło w Adasiu oceanarium prehistoryczne, które opuścił po minucie z płaczem i przerażeniem. Dziecięca wyobraźnia nie ma granic, a mozazaur był tak realistyczny, że przestraszył Adaśka na amen. Do ciemnego oceanarium już nie wrócił.

 Po tych wszystkich przeżyciach i traumach udaliśmy się do parku rozrywki. W pierwszej kolejności "zaliczyliśmy" kino emocji 5d, które Adasiowi na pewno pozostanie w pamięci (przestraszył się kolejny raz, ale dzielnie wytrwał do końca seansu). Za to my, dorośli, darliśmy się jak poparzeni na łódce, która z wysokości z impetem bujała się ku dołowi. Ogólnie mówiąc - zabawa na całego dla całej rodziny.
  
Wiadomą rzeczą jest, że w Górach Świętokrzyskich czarownice zlatywały się na sabat. Aby nawiązać do tych wydarzeń powstała tu wioska czarownic zwana Sabatówką. Tu wszystko jest magiczne, a świat magii miesza się z rzeczywistością. Czarownice krzątają się między ludźmi namawiając dzieciaki do śpiewania, zdobywania pieczątek za przejście przez ogromną pajęczynę czy tunel odwagi. Nam udało się zajrzeć do wielkiego gara, w którym gotowała się zupa z pająków, oglądaliśmy przeróżne eliksiry i głaskaliśmy wielkiego smoka. Trzeba pamiętać, że w wiosce czarownic strach czai się wszędzie!
 
Tego dnia czekała na nas jeszcze jedna atrakcja. Z poziomu żółtego schoolbusa zwiedzalismy bałtowski zwierzyniec, a w nim m.in. zubry, muflony, wielbłądy, dziki, daniele, strusie, lamy czy alpaki. Wiele z tych zwierząt biega wolno po kompleksie, inne podziwiac możemy tylko za ogrodzeniem. Wielkie jelenie podchodzą do turystów wystawiającvych dłonie z autobusu, wielbłody garną się dom kierowców, którzy karmia je chlebem, strusia mama tuz przy drodze wysiaduje swoje jaja. Ot, takie mini safari :-)
 
  
Na terenie Bałtowskiego Parku rozrywki znaleźliśmy jeszcze wiele ciekawych miejsc (m.in. oczka wodne, pszczeli skansen, place zabaw, Żydowski Jar), ale nie sposób pokazać tego wszystkiego. W Bałtowie spędziliśmy cały dzień. Wyszliśmy 10 min przed zamknięciem. Warto zostać w okolicy na weekend i spokojnie skorzystać ze wszystkich.

Garśc informacji praktycznych:
- parking na terenie parku jest bezpłatny
- można nabyć osobne bilety na każdą część kompleksu lub bilety w pakietach (polecam ten kompleksowy rodzinny, bo można wejść wszędzie i bez limitu korzystać ze wszystkich atrakcji parku)
- na seans do kina 5D i na wycieczkę schoolbusem trzeba zapisać się na konkretną godzinę (ograniczona ilośc osób na daną godzinę). Seans trwa 8 minut, safari około 30-40 minut
- z pojedynczych urządzeń w części rozrywkowej można korzystać kupując w kasie żetony. Jeśli nie ma potrzeby można nie kupować biletu na całą część rozrywkową, a jedynie na poszczególne urządzenia (płaci się żetonami)
- na terenie kompleksu działa kilka punktów gastronomicznych (z lodami, goframi, kawą, jedzeniem, za które płaci się 3 zł/100 gram - można skomponować dowolne zestawy obiadowe)
- toalety są bezpłatne
- z samego rana warto skorzystać z parku rozrywki (wtedy jeszcze nie ma kolejek np. do trampolin czy kina)


3 komentarze:

  1. Cieszę się, że podobało się w Bałtowie. W Oceanarium najbardziej przerażający jest atak rekina Megalodona. Pozdrawia paleontolog dyżurny (z Gondwany) Tomasz Singer.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, to pan tym mini dłutkiem w Gondwanie stukał w te kamyczki:) Moje dziecko stwierdziło, że nie chce być strażakiem, a woli zostać naukowcem. Podziwiam Pana cierpliwość i zamiłowanie do pracy. Pozdrawiamy serdecznie!

      Usuń
  2. Dziękuję bardzo. Miło mi to słyszeć. Pozdrawiam serdecznie. Tomasz Singer.

    OdpowiedzUsuń