- Wujek, a co to jest literka O i dwie literki H, zapytało moje dziecko po
wizycie w Hydropolis. Wujek zdębiał mówiąc, że nie wie. – No wujek, to przecież
woda - odpowiedział rezolutny pięciolatek.
Zajmuje 70% powierzchni naszej
planety i stanowi około 60% masy naszego ciała. Bez niej nie istniało by życie.
Co to? WODA oczywiście! Miesiąc temu we Wrocławiu w dawnym zbiorniku na czystą wodę
dla miasta otwarto ultranowoczesne muzeum poświęcone tej substancji. Jest to
jedyny do tej pory taki obiekt w naszym kraju.
Odwiedzając Hydropolis dowiecie się skąd woda wzięła
się na Ziemi, jaką rolę pełni w naszym życiu, jakie może stanowić zagrożenia
i co można odnaleźć w jej głębinach.
Już na wejściu czeka na nas zamknięty w 3-metrowej szklanej tubie wir wodny. Skąd się biorą wiry, czy zagrażają statkom? Obsługa obiektu chętnie odpowiada na każde pytanie.
Aby niczego nie przeoczyć i oglądać wystawy po kolei należy zmierzać wraz z nurtem niewielkiej rzeczki, która płynie pod naszymi stopami. Spokojnie, nie zamoczycie się - jest przykryta solidnym szkłem. Cały obiekt podzielony na jest na kilka stref.
Pierwsza z nich - PLANETA WODY- zabiera w nas w fascynującą podróż w kosmos. Skąd się wzięła woda i czym był wielki wybuch, kiedy i jak powstała nasza planeta - tu znajdziecie odpowiedzi na te pytania. Adaś stoi zafascynowany pod ogromną kulą ziemską, a wokół nas na ekranach wyświetlany jest film o naszej planecie.
Po krótkim seansie przechodzimy dalej, do STREFY GŁĘBIN. Mały włóczykij od razu biegnie do wielkiej machiny, która okazuje się batyskafem o nazwie Trieste II. Z dotykowych ekranów dowiadujemy się kto go zbudował i jaki był cel jego budowy. Adaś niczym Jacques Piccard wszedł do środka kapsuły i tak samo jak pierwszy człowiek na świecie dotarł do Głębi Challengera - najgłębszego miejsca Rowu Mariańskiego (prawie 11 km pod powierzchnią oceanu). Wystraszył się nie na żarty gdy wszystko w środku zaczęło mrugać i piszczeć. Niesamowite przeżycie (nie polecam osobom z klaustrofobią). Warto także skupić się na opisanym zjawisku bioluminescencji i sprawdzić jak daleko dociera światło słoneczne w wodzie, a także sprawdzić na jakiej głębokości znajduje się wrak Titanica. A wszystko to przy dźwiękach pulsującego sonaru głębinowego.
Dalej podążamy w kierunku strefy OCEAN ŻYCIA. Nad nami ławica morskich ryb, rekin. Na monitorach stworzenia żyjące w oceanie w skali mikro i makro. Tego miejsca nasz mały włóczykij opuścić nie chciał. Jest tu stworzony kącik z myąlą o najmłodszych. Można pogadać z delfinem (nagrać swój głos), przez lornetki podglądać można zwierzęta na rafie koralowej. Adaś z powodzeniem odszukiwał na ekranie dotykowym zakamuflowane stworzenia. Szczerze mówiąc, ja dostawałam oczopląsu szukając tych zwierzaków:)
Po tych wszystkich atrakcjach czeka nas odpoczynek w STREFIE RELAKSU. Takie miejsce powinno znaleźć się w każdym biurze. Ciemno, spokojnie, zielono. Ogromne panele z mchu naturalnego i ledowe sofy dają nam złudne poczucie pobytu w amazońskiej dżungli. Tuż obok falujące morze nocą, rozgwieżdżone niebo wraz z odgłosami zwierząt, wokół muzyka relaksacyjna skomponowana przez Chrissa Watsona ....chwilo trwaj!
Zwiedzanie z dzieckiem ma szereg wad i zalet. Jedną z nich jest to, że nie usiedzi w miejscu (czy wada czy zaleta oceńcie sami). Szybko znaleźliśmy się więc w strefie CZŁOWIEK I WODA, gdzie powitał nas model człowieka wypełniony wodą. Wiecie, że 60% "nas" to woda? To idealne miejsce na lekcję biologii. W lot dowiecie się jak ważna jest woda dla naszego organizmu, a także jakie znaczenia ma w religii i sztuce.
Od wieków ludzie osiedlali się w sąsiedztwie wody i wykorzystywali ją do różnorakich celów. Aby przybliżyć nam nieco średniowieczne wynalazki powstała strefa poświęcona HISTORII INŻYNIERII WODNEJ. Podziwiamy zegar wodny, za pomocą którego odmierzano niegdyś czas, młody bawi się śrubą Archimedesa i transportuje wodę do góry, a następnie leje wodę na młyńskie koło, za pomocą którego przenosi energię na niewielki młotek. To niby takie proste wynalazki, a jednocześnie stanowią tak wielki postęp techniczny.
W tym miejscu zobaczycie też makietę rzeki NIL, porównanie długości oraz kształtów największych rzek na świecie, a wasze dzieci oszaleją na punkcie makiet statków: od tych starożytnych po te dzisiaj pływające po morzach i oceanach (m.in. największego na świecie kontenerowca Maersk, tankowca, czy naszej ORP Błyskawicy i wielu innych). Wszystko odtworzone w najdrobniejszych szczegółach.
Kolejna strefa dotyczy zagadnień MIASTO I WODA. Zobaczycie jak miasto radzi sobie ze ściekami, pozyskiwaniem wody itp. Zobaczycie też jak wielki obszar Wrocławia został zalany podczas powodzi stulecia.
Sporą część czasu poświęciliśmy na wizytę w ostatniej już strefie STANY WODY. Jak wiecie mamy ich trzy. Adaś usiadł przy dotykowaym monitorze i wg wzoru układał cząteczkę wody w każdym ze stanów skupienia. I właśnie tu dowiedział się, że woda to dwa H i jedno O :-) Przy okazji popatrzyliśmy na wirujący śnieg, a jeden z pracowników pokazał nam i wytłumaczył jak można oddzielić z wody wodór i tlen i wykorzystać wodór np. do zasilania silnika samochodowego.
Byłam mocno zaskoczona dowiadując się gdzie, poza Ziemią, można jeszcze znaleźć wodę w układzie słonecznym.
I tak minęło nam prawie 1,5 godziny. Przyznam szczerze, że gdybym była sama w Hydropolis spędziłabym tu znacznie więcej czasu. Będąc z dzieckiem nie da się spokojnie przeczytać wszystkich informacji, a nie wszędzie są miejsca, w których dziecko mogłoby zająć się czymś samo.
Wychodząc z Hydropolis udaliśmy się jeszcze na drugą stronę Odry....kolejką linową, której stacja znajduje się przy Politechnice Wrocławskiej. Stąd jej nazwa - Polinka. Niby nic, a dla dziecka kolejna wielka atrakcja tego dnia.
Półtorej godziny to i tak bardzo długo. Ja byłam z trzylatką 40 min. Ale i tak uważam wizytę za udaną.
OdpowiedzUsuńHydropolis jest idealne dla dzieciaków z podstawówki, takich co juz trochę wiedzą o świecie. Wybierzcie się do Centrum Nauki Kopernik, a nie wyjdziecie przez pół dnia😊
UsuńPółtorej godziny to i tak bardzo długo. Ja byłam z trzylatką 40 min. Ale i tak uważam wizytę za udaną.
OdpowiedzUsuńTak bardzo mnie cieszy, że jest coraz więcej miejsc, w których można zdobyć wiedzę przez zabawę. Pamiętam siebie jako dziecko, z takich miejsc bym nie wychodziła, a trzeba było poprzestać na książkach.
OdpowiedzUsuńW dzieciństwie nie bywałam w muzeach. I chyba nadrabiam to teraz z synem:-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńByłem tam z rodzinką i znajomymi, bodajże 2 stycznia 2016r.
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawe miejsce, choć kilka uwag krytycznych też mam, np. nie wiem co za idiota puścił ścieżkę przez środek strefy relaksu, no i przy grach brakowało choćby najmniejszej instrukcji obsługi, a personelu do pomocy nawet nie widziałem...
ale generalnie polecam, choć dzieciakom czytanie ze ścian raczej nie przypadło do gustu..
marcello2
Spokojnie, podobne uwagi zgłasza wielu zwiedzających Muzeum dopiero wystartowało, obsługa musi się jeszcze trochę nauczyć. Mam nadzieję, że management obiektu weźmie pod uwagę niektóre sugestie zwiedzających.
Usuńps. miło Cię widzieć Marcello na naszym blogu!
Właśnie się zastanawiałam, czy warto się tam wybrać. Może uda mi się zwiedzić w tę niedzielę bądź przyszłą ;)
OdpowiedzUsuńWarto. Cicho, ciemno, przyjemnie i inaczej niż wszędzie.
Usuń