Wracając tydzień temu od znajomych postanowiliśmy jak zawsze nie wracać do domu najprostszą drogą. Pojechaliśmy do Olkusza, a stamtąd do Rabsztyna, gdzie na wysokiej wapiennej skale wznoszą się ruiny średniowiecznego zamku (jednego z wielu na słynnym szlaku Orlich Gniazd). Nasz mały włóczykij na hasło "zamek" i "ruiny" zareagował z radością i już nie mógł się doczekać wizyty w tym miejscu.
Zamczysko powstało w połowie XIV wieku, za panowania króla Kazimierza Wielkiego. Na skale powstał tzw. zamek górny, a potem dopiero część dolna. Umiejscowienie na wysokiej skale sprawiało, że warownia nie była łatwa do zdobycia. Zamek stopniowo był rozbudowywany przez kolejnych właścicieli, ale niestety w 1657 roku podczas najazdu Szwedów został spalony. W XIX wieku poszukiwacze skarbów wysadzili jedyną zachowaną część zamku – basztę oraz mury zamku dolnego.
Wysiedliśmy z samochodu i zaczęliśmy się ubierać w grube swetry, kurtki i czapki, bo wicher wiał jak szalony. Do zamku poprzez fosę dostaliśmy się poprzez zrekonstruowany most. Jak się dobrze przyjrzymy to zauważymy, że również ściany zamku zostały we współczesnych czasach nieco odbudowane. Miło zaskoczył nas fakt, że nie zapłaciliśmy ani grosza za parking, dzieci do 5 roku życia nie płacą za wstęp do zamku, a ponadto dziedziniec świecił pustkami, praktycznie żadnych turystów!
Jesteśmy fanami wysokości, dlatego w pierwszej kolejności wdrapaliśmy się na wieżę, skąd wypatrywaliśmy położonej całkiem blisko Pustyni Błędowskiej. A widoki z góry są naprawdę wspaniałe i w całej okazałości można stąd obejrzeć resztki murów obronnych.
Adaś oczywiście nie byłby sobą gdyby nie kazał się zakuć w dyby. Podziwiał tez miecze rycerskie na zamkowej ekspozycji, a pochwalił nam się, że planuje zostać w przyszłości rycerzem. Tylko ma jedno zmartwienie - czy może być rycerzem w okularach, bo on nigdy nie widział rycerza w okularach!
Z zamkiem w Rabsztynie związane są 2 legendy. Pierwsza mówi o pięknej
dziewicy imieniem Sobótka, która mieszkała wśród okolicznych skał. Gdy
pewnego dnia w lesie obchodziła weselne gody ze swym narzeczonym echem,
napadła na nich dzika horda zbójów. Sobótka pierwsza dobyła miecza i
uderzyła na wroga. Razem z echem i swoimi rycerzami odparła atak. Dla
uczczenia bohaterstwa Sobótki miejscowa ludność co roku rozpala w dzień
św. Jana ogniska zwane sobótkami.
Druga legenda mówi że z okolicznych wsi uciekł niegdyś rój pszczół. Mieszkańcy wsi ruszyli za nimi i dotarli do resztek rabsztyńskiego zamku. Pszczoły obsiadły wierzchołek wzgórza, jednak nikt nie mógł się tam dostać ponieważ dostępu bronił czarodziejski kozioł z wielką brodą.
Druga legenda mówi że z okolicznych wsi uciekł niegdyś rój pszczół. Mieszkańcy wsi ruszyli za nimi i dotarli do resztek rabsztyńskiego zamku. Pszczoły obsiadły wierzchołek wzgórza, jednak nikt nie mógł się tam dostać ponieważ dostępu bronił czarodziejski kozioł z wielką brodą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz