Ostatnią sobotę spędziłam tylko z moim dzieckiem. Duży Włóczykij musiał jechać do pracy, a my wykorzystaliśmy ostatni dzień lutego na włóczęgę po stolicy. Nie udał nam się wypad do jednego z muzeów (przysłowiowo pocałowaliśmy klamkę), Adasiek z tego powodu tak rzewnie płakał , że na szybko szukałam jakiejś alternatywy aby poprawić mu humor. Wybór padł na miejsce, które pokochałyby z pewnością wszystkie dzieci i niejeden dorosły.
Poszliśmy do Manufaktury Cukierków, aby popatrzeć jak robi się te cukrowe cudeńka i przy okazji ukręcić własnoręcznie tęczowego lizaka.
O każdej pełnej godzinie rozpoczyna się wspaniałe dla oczu i nosa widowisko. Na blat wylewana jest pachnąca gorąca masa z karmelu i zaczynają się czary-mary. Nie ma żadnej maszyny, słodkości powstają ręcznie tu i teraz, na naszych oczach. Następnie dodawane są barwniki (naturalne oczywiście, np. kurkumina czy buraki).Masa bardzo szybko ochładza się i gęstnieje, więc trzeba działać szybko. Poszczególne kolory wycina się nożyczkami i miesza, aby powstał kolor zielony czy fioletowy.
Najciekawszy jest jednak proces powstawania białej warstwy. Zwykły karmel jest koloru żółtawego/kremowego. Wielki kawał takiej masy zarzucany jest na hak i rozciągany, zarzucany i rozciągany, a każde rozciągnięcie powoduje, że masa staje się coraz jaśniejsza.
Kolejny krok to stworzenie wzoru. Nasz wygląda tak jak poniżej. Skleja się poszczególne kolory, roluje i zaczyna rozciągać.
W tym momencie zostaliśmy zaproszeni do stołów. Każdy z nas dostał kolorowy pasek cukru i zaczęła się zabawa. Z ciepłej cukrowej masy zrobiliśmy z Adasiem własne lizaki. Pachną bosko, wyglądają bosko, a jak cudnie smakują! Najlepsze jest to, że ta technika stosowana jest od XVII wieku!
Na samo wspomnienie wizyty w tym karmelkowym sklepiku jest mi słodko. Lizaki leżą w domu i pięknie zapakowane czekają na zjedzenie. W sklepiku można nabyć oprócz różnego rodzaju lizaczków fantastyczne cukierki robione tą samą metodą co lizaki, w różnych kształtach, wzorkach i smakach (od rabarbaru, przez kiwi, mango, colę po ananasa czy jagodę). Spróbowaliśmy kilku smaków, ale wierzcie mi, po wizycie w tym słodkim miejscu nie mam w ogóle ochoty na słodycze (w przeciwieństwie do Adasia).
Manufaktura Cukierków
ul. Tamka 49
(Wejście tylko od ul. Ordynackiej)
(Wejście tylko od ul. Ordynackiej)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz