Select Language

poniedziałek, 16 marca 2015

Co powiedziałam na Babiej Górze?

...nie tak szybko dostaniecie odpowiedź. Szukajcie jej w treści:-)

Wyjazd na Babią Górę z dnia na dzień wymyślił w lipcu 2006 roku Łukasz. Dla mnie bomba! Podobnie jak dla naszych dwóch dodatkowych towarzyszy, którzy zdecydowali się z nami pojechać.

Babia Góra to masyw w Beskidzie Żywieckim, którego zwieńczeniem jest Diablak (1725 m n.p.m.). Jest najwyższym szczytem Beskidu Żywieckiego, królową Beskidów, która urzeka różnorodnością przyrody. Nie bez powodu masyw Babiej Góry figuruje na liście rezerwatów biosfery UNESCO. Podobno to baba - olbrzymka usypała tę górę kamieni.

Start ku Diablakowi zaplanowaliśmy od Przełęczy Krowiarki rano, po śniadanku zjedzonym gdzieś na łące, na karimacie. Nasi dwaj towarzysze mieli nieco inne górskie plany i wyruszyli o 3 rano by świt przywitać już na szczycie, my zaś zawinęliśmy się w śpiworki i pospaliśmy sobie do 6:00.



Mówią też, że Babia Góra to matka niepogód. Wiele słyszałam o gwałtownych letnich burzach oraz o małych huraganach śnieżnych. Na dole pogodowa sielanka, na górze niemiłe zaskoczenie i częste załamania pogody. Dla nas była wyjątkowo łaskawa, cały dzień cieszyliśmy się pięknymi widokami, doskonałą przejrzystością powietrza i lekkim wiaterkiem.

Ruszyliśmy zatem w górę czerwonym szlakiem i spokojnie dotarliśmy na Sokolicę, a następnie na Gówniak (1617 m n.p.m.). Jest wspaniale. Coraz bliżej nieba.  Ale od Gówaniaka zaczęły się jeszcze większe emocje: falujące na wietrze wyspy kosodrzewiny, skały i fantastyczne widoki.
Nie liczyłam czasu, w którym pokonywaliśmy poszczególne odcinki. Zakochani czasu nie liczą:-)

Tymczasem weszliśmy na szczyt. Wyciągnęliśmy mapę i próbowaliśmy rozszyfrowywać wszystko co mieliśmy w zasięgu wzroku. A potem nastąpił zwrot akcji......i góry stały się jakby mniej ważne.
Łukasz wyciągnął piękny pierścionek i padło magiczne pytanie. A co powiedziałam na Babiej Górze? Oczywiście powiedziałam "TAK"!
 

Poznaliście właśnie historię naszych włóczykijskich zaręczyn:-) Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego miejsca!
  
Zejście ze szczytu w kierunku Przełęczy Brony nie jest takie proste - schodzimy przez skalne rumowisko. Potem skręcamy w stronę starego, drewnianego, nieistniejącego już schroniska na Markowych Szczawinach (obecnie na jego miejscu stoi spory, współczesny moloch).

Po południu, zboczem góry, przez las, docieramy z powrotem na Przełęcz Krowiarki.
Ale ten dzień się nie kończy, wręcz przeciwnie, zaczyna się kolejny etap naszego wspólnego życia.

Nasza krótką trasę ilustruje poniższa mapka:

Trasa Przełecz Krowiarki ↔ Przełecz Krowiarki w serwisie mapa-turystyczna.pl







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz