Select Language

środa, 20 sierpnia 2014

Jest Raj na ziemi. A gdzie? W Czechach oczywiście!

Gdy w Jeleniej Górze podczas naszego pobytu psuła się pogoda, a karkonoskie szczyty przykryte zostały warstwą ołowianych chmur my właśnie ruszaliśmy w kolejną podróż. Na celownik wzięliśmy sobie rezerwat przyrody - geopark z listy UNESCO w Czechach.  
Pojechaliśmy do Czeskiego Raju, którego najciekawszą częścią są Prachowskie skały (Prachovské skály) - jak dla mnie, cud natury. 

Wybraliśmy dość nieszczęsną jak się potem okazało drogę przez Harrachov - Tanvald - Żelazny Brod. Po pierwsze - wąskie, byle jakie i kręte asfaltówki po górach, dwa - w deszczu - nie jechało się przyjemnie. A w dodatku gdzieś pod Turnovem źle skręciliśmy i wyjechaliśmy bez winiety na autostradę do Pragi. No masakra (a dodam, że podróżujemy z atlasem Europy, a nie z gps-em). 
Suma sumarum dotarliśmy na miejsce ze sporym poślizgiem, więc postanowiliśmy od razu zebrać się do kupy i wyruszyć na szlak, mimo padającego cały czas deszczu.

 Przy wejściu do skalnego miasteczka można kupić mapkę (30 koron), bo przez Prachovskie skały prowadzą 3 ścieżki. My wyszliśmy z założenia, że uda nam się zrobić przez pół dnia jedną z nich, a właściwie półtorej. Wyruszamy od wschodu, czerwonym szlakiem.

Prachowskie skały  nazywane są bramą do Czeskiego Raju i są najstarszym rezerwatem w Czechach.
Są to skały z piaskowca, które przed milionami lat były pod wodą. W wyniku ruchów tektonicznych  teren się podniósł, a skały odsłoniły. Przez tysiące lat poddawane były procesom erozji, w wyniku której nabrały swojego obecnego kształtu.
Początkowo miło i przyjemnie idzie się lekko pod górkę, a między konarami drzew ukazują się pojedyncze skały z piaskowca. Ale dopiero za kilkaset metrów czeka nas niespodzianka w postaci schodów prowadzących do rozpadliny, w której zaczyna się skalny labirynt.



 Nie ma lekko - deszcz cały czas pada, jest BARDZO ślisko, więc idziemy powoli nie wypuszczając ręki Adasia z naszych rąk. Misio ma frajdę - podoba mu się ogromnie i chętnie idzie ścieżką.
Momentami przeciskamy się przez wąskie szczeliny, by za chwilę wspinać się po skałach.
Wędrujemy szlakiem czerwonym, który za chwilę zmienia się w żółty, a docelowo szukamy zielonego:) Chcemy zrobić pętlę przez najciekawsze miejsca. Trasa nie należy do najłatwiejszych dla 3,5 letniego dziecka. Jak już wspominałam - jest ślisko, momentami wchodzi się po bardzo stromych i wysokich schodach wyrzeźbionych w skale (na tyle wysokie, że Adaś musi być podnoszony). Ale to bardziej stanowi dla nas i dla niego rozrywkę, niż przeszkodę.
 
 
W sumie przeszliśmy ok. 2,5-3-5 km, ale zajęło nam to około 2,5h. Na wyjściu z lasu czeka nas niespodzianka - słońce i boski widok na Jicin, który postanowilismy później odwiedzić. (KLIK).
Trasę zaczęliśmy i zakończyliśmy w tym samym miejscu - przy parkingu w Prachovie. Jeśli planujecie wypad w tamte rejony to obowiązkowo weźcie dobre buty - najlepiej za kostkę.
Na pobliskie zamki już nie pojechaliśmy.

Droga powrotna do Jeleniej jest szybka, lepsza, chociaz nieco dłuższa. Wróciliśmy przez Trutnov (a nie Turnov) i Lubawkę:-)

1 komentarz: