Select Language

piątek, 8 maja 2015

O Ukrainie i granicy słów kilka

Zanim powstanie post o Lwowie odrobina informacji o przejściu granicznym i Ukrainie.
Pomysł pojechania na Ukrainę był spontaniczny. O wycieczce do Lwowa myśleliśmy już dawno, ale perspektywa stania na granicy z marudzącym z nudów dzieckiem ciągle zniechęcała nas do wyjazdu.
Baliśmy się jechać odrobinę własnym samochodem (krążą legendy o stanie ukraińskich dróg, a większość z tych legend okazuje się niestety 100% prawdą).

Podczas pobytu w Bieszczadach na majówce okazało się, że możemy na doczepkę pojechać na zorganizowaną wycieczkę. Dowiedzieliśmy się o tym fakcie ostatniego kwietnia późnym popołudniem, a 1 maja rano siedzieliśmy już w autobusie do Lwowa. Dobrze wozić ze sobą paszport nawet gdy nie jest potrzebny (okazja do wyjazdu czyha na każdym kroku!).

Granicę przekraczaliśmy w Medyce, bo stamtąd jest bardzo dobra droga do Lwowa (wyremontowana 3 lata temu przed mistrzostwami Euro 2012 - podobno najlepsza jakość nawierzchni na całej wschodniej Ukrainie). Dla ludzi o mocnych nerwach proponuję przejście graniczne w Krościenku przez Sambir - dziura dziurę pogania,  ludzie mają ekstremalne przeżycia:-)


Jak wygląda przekraczanie granicy:

1. Obowiązkowy jest paszport. Z samym dowodem osobistym NIE WPUSZCZĄ WAS, Ukraina nie jest członkiem Unii Europejskiej, ani strefy Schengen.

2. Samochód - potrzebujecie ZIELONĄ KARTĘ! Na granicy są 2 pasy: zielony (green lane - dla tych, którzy nic nie wiozą i czerwony - red lane - ten normalny gdy coś wywozimy, chcemy oclić itp.)

3. Autobus - tu też nie ma lekko ani szybko
Dojeżdżamy do granicy po polskiej stronie, autobus staje, wchodzi dwoje celników. Jeden z pieczątką, drugi ze skanerem paszportów. Podchodzi do każdego pasażera, skanuje KAŻDY paszport, trochę to trwa. Stoimy tu jakieś 30 minut. Dostaliśmy pieczątki do paszportów bo grzecznie poprosiliśmy celnika o "pamiątkę" z granicy. Puszczają autobus dalej, dojeżdżamy do strony ukraińskiej. Stoimy. Po 20 minutach wchodzi ukraiński celnik. Podchodził do każdego, patrzył na osobę i porównywał zdjęcie z paszportu. 10 min później zostaliśmy poproszeni o zebranie wszystkich paszportów w kupkę, wszedł celnik i je zabrał. Staliśmy kolejną godzinę zanim paszporty zostały nam zwrócone. Tu dostaliśmy kolejną pieczątkę. Wszystko jest ok, ale staliśmy w sumie około 2h.

W drodze powrotnej ta sama historia - zbieranie paszportów po stronie ukraińskiej, pieczątka, czekanie itp. Potem kontrola po polskiej stronie plus ważenie autobusu. Mieliśmy szczęście, że celnicy nie postanowili wziąć nas na szczegółową kontrolę. Uniknęliśmy grzebania w plecakach, wysiadania z autobusu późnym wieczorem (wracaliśmy około 22:00 w deszczu).

A teraz ukraińskie niuanse (o których wcześniej nie słyszałam):

1. Po drodze mijamy ogromne połacie pól, które leżą ugorem. Okazuje się, że to czarnoziem, którego nikt nie uprawia! Szok. Podczas wojny Niemcy wywozili ją ponoć do Rzeszy setkami ciężarówek! A teraz nikt jej nie uprawia.
Ale na Ukrainie podobno aby można było uprawiać ziemię to trzeba ją najpierw wydzierżawić od państwa za duże pieniądze. Ukraińców na to nie stać.

2. Opłaty za zarejestrowanie auta na Ukrainie są również ogromne. Ale "sąsiedzi" znaleźli sposób jak obejść przepisy. Kupują samochód w Polsce, w Polsce szukają trefnego współwłaściciela, dzięki któremu samochód będzie można zarejestrować w naszym kraju za mniejsze pieniądze, a jeżdżą nim po Ukrainie.

3. Ukraina jest prawie 2x większa od Polski, a zamieszkuje ją niecałe 50 mln ludzi.

4. Szewczenko - narodowy poeta Ukrainy ma podobno ok. 1200 pomników na całym świecie
5. Lampa naftowa została wynaleziona właśnie na Ukrainie (we Lwowie przez Ignacego Łukasiewicza)

6. Na trasie do Lwowa mijamy mnóstwo przystanków autobusowych, na których nie ma rozkładów jazdy. Zatrzymują się na nich tzw. marszrutki (wszystkie żółte), podobno jeżdżą jak chcą :-) Dobrze, że jeżdżą, bo ich wygląd sugeruje to, że za chwilę się rozlecą na środku drogi.

7. Od Medyki po Lwów można płacić złotówkami, ale liczcie się tym, że jak rozmienicie w sklepie 100 zł aby wydać równowartość np. 15 zł, to resztę dostaniecie w hrywnach. Nie przywoźcie hrywien z Polski. We Lwowie za 100 zł dostaniecie obecnie ok. 640-650 hrywien. W kantorze w Lesku tylko 600 hrywien.

8. Stefan Bandera (odpowiedzialny m.in. za ludobójstwo na Wołyniu) to dla większości Ukraińców bohater narodowy. Jego pomnik we Lwowie pilnowany jest 24h/dobę przez odpowiednie służby. Kontrowersyjny dla nas temat.

9. Wódka na Ukrainie to ok. 12-16 zł za litr. Warto zakupić wódkę i mega pyszną chałwę:-) My testowaliśmy tez wino mszalne, a w domu czeka coś 40% o nazwie Balzam:-)

Legalnie można przywieźć z Ukrainy do Polski:
  • Wódka (koniaki, brandy, mocne alkohole: 1 litr
  • Wino: 4 litry
  • Piwo: 16 litrów
  • Papierosy: 2 paczki (uwaga, 2 paczki czyli 40 szt, a nie 2 duże kartony) :)
     
     10. (tu największy szok) Policjanci na służbie w środku miasta piją wódkę z menelami z plastikowych kubeczków i nikogo to nie dziwi. No comment.
11. Na drogach wszędzie pełno samochodów typu Łada czy Moskwicz. Nie dziwię się. Na ich drogi nic lepszego nie potrzeba.

12. Oryginalna pamiątka z Ukrainy? Aktualnie papier towaletowy z wizerunkiem Putina!





6 komentarzy:

  1. nie chciałabym, żeby ktoś tak opisał Polskę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie są fakty. Opowieści zasłyszane, trochę historii. Nikt nie stawia Ukrainy w złym świetle, przeciwnie. To ciekawy kraj, niestety zaniedbany.

      Usuń
  2. I amplitudy pojechał w swoim samochodzie?
    Natknąłem się w Internecie pod adresem interessno artykułu www.ubieranki.eu/blog/11390/464/prawo-jazdy-wo-lwowie-mozna-uzyskac-za-posrednictwem-internetu.html .mozhet będzie pomocne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń