Select Language

czwartek, 2 kwietnia 2015

Diery, Rozsutce i inne atrakcje Małej Fatry

Rok 2008 obfitował w wiele górskich wypadów. Jednym z miejsc, do których się wybraliśmy była Mała Fatra - łańcuch górski na Słowacji. Był to wtedy nasz pierwszy trekking po tamtejszych górach, o drugim pisałam  TUTAJ.
Plan przewidywał 3-dniową włóczęgę z noclegami w namiocie. Około 2 w nocy wyruszyliśmy z Warszawy by z samego rana wyruszyć już w góry. Niestety po drodze spotkała nas  wielka nawałnica, jazda 30km/h, w strugach deszczu, który uniemożliwiał bezpieczną jazdę. Pamiętam, że zatrzymaliśmy się na jakiejś stacji benzynowej pod Tychami. Zamierzaliśmy się zdrzemnąć i przeczekać ten armagedon. Pech chciał, że pospaliśmy ciut za długo i do Stefanovej dotarliśmy około 10:00. Późno jak na wyjście w góry, ale postanowiliśmy zaryzykować, a w razie czego skrócić trasę. 

Tego dnia największą atrakcję miały stanowić łańcuchy, pojawiły się na szlaku niemalże od samego początku - wybraliśmy bowiem szlak przez Horne Diery. Diery to system połączonych  wąwozów. Droga prowadzi przez mostki, drabinki i kładki rzucone między skałami tworzącymi dziury, łańcuchy biegną tuż przy strumyku. Trzeba uważać, by się nie pośliznąć, o upadek tu niezmiernie łatwo. Ale frajda z przejścia tym odcinkiem nieziemska!
 

W takich oto okolicznościach mijając polankę Pod Tanecnicou docieramy do podnóża Małego Rozsutca, który jest pierwszym dzisiejszym celem wyprawy. Trochę przeraża mnie pionowa ściana, ale jak się potem okazuje - nie taki diabeł straszny, wystarczą dobre buty i silne ręce.
Na szczęście szlak ubezpieczony jest łańcuchami i mimo strachu udaje mi się wejść na szczyt (1343 m n.p.m.).  Pierwsze zdjęcie robię polanie (Pod Tanecnicou) i z obawą patrzę na chmury zbierające się nad kolejnym punktem naszej wyprawy - Wielkim Rozsutcem).
  
Na nieszczęście dla Małego Rozsutca szlak z łańcuchem poprowadzony jest w skalnej rynnie i jest dwukierunkowy. Na zejściu trafiliśmy na sporą grupę ludzi, z którymi musimy się jakoś minąć na tym łańcuchu. Zejście było bardziej męczące niż wejście, ślizgałam się po tych skałach niemiłosiernie. Kierujemy się dalej do Sedła Medzirozsutce i zastanawiamy się co dalej, bo pora już popołudniowa, a pogoda niepewna. Ale ryzyk-fizyk podejmujemy decyzję, że ruszamy w górę - wszakże taki postanowiliśmy sobie cel, by oba Rozsutce zdobyć jednego dnia.
Wspinając się ku górze zerkamy jeszcze na Mały Rozsutec podziwiając go w całej okazałości! Nie jest taki mały! Szlak nie jest wymagający i po około godzinie docieramy na szczyt Wielkiego Rozsutca (1610 m n.p.m.). Wieje bardzo mocno, ale nie pada, nie ma tez burzy, która czaiła się kilka godzin wcześniej. Uff, jest bosko i robi się późno!
 Tego dnia już wyżej nie będzie. Podejmujemy decyzję o zejściu drugą stroną góry i obieramy kierunek na Sedlo Medziholie (ta polanka na samym dole z rozwidleniem szlaków).

Ale nie ma lekko. Z tej strony Wielkiego Rozsutca napotykamy również łańcuchy, jest ostre zejście w dół, które zajmuje nam ponad godzinę. Na szczęście nie ma tu innych ludzi (zupełnie nie rozumiem dlaczego). Po drodze podziwiamy jeszcze Stoh (1607 m n.p.m.) jeden z najbardziej charakterystycznych szczytów Małej Fatry.
Na przełęczy Medziholie chwila oddechu i zielonym szlakiem schodzimy juz spokojnie do Stefanovej.
TRASA:
Tymczasem drugiego dnia z rana w Terchovej......Jak dobrze, że jednak zdecydowaliśmy się pójść w te góry dzień wcześniej!
 Pomnik Janosika - Terchova.



2 komentarze:

  1. Planowałem rok temu Małą Fatrę i czasu zabrakło. Nie wiem jak wyjdzie teraz gdy nadejdzie czas wakacji, ale góry piękne i kuszą mnie szczerze. Dzięki za inspirację. Jeśli się uda podzielę się z Wami tą nowiną
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minłął rok - udało się wybrać w tamte strony na mały trekking?

      Usuń