Select Language

wtorek, 16 maja 2017

Brno - stolica Moraw winem płynąca

Tegoroczną majówkę postanowiliśmy spędzić blisko miast. Pogoda nie była zbyt pewna, więc trzeba było opracować plan zwiedzania tak, aby w razie deszczu nie trzeba było spędzać dnia w hostelowym pokoju. Jak już pisałam, zakładaliśmy wizytę w Jaskini Punkvy (kliknij po więcej), a idealnym miejscem na nocleg było Brno - drugie co do wielkości miasto w Czechach. Co miasto ma do zaoferowania turystom. O tym za chwilę.

Brno (poza swoją wielkością i zabytkami) zwraca na siebie uwagę bogatą ofertą uczelni czy ośrodków naukowych. To także tu znajdziecie drugą co do wielkości kostnicę w Europie. Więcej ciekawostek? Proszę bardzo. To w Brnie dzwony w katedrze dzwonią Anioł Pański o 11:00, a nie w samo południe. Jest to także miasto wielu imprez, m.in. związanych z produkcją wina. Wszakże tradycje winiarskie są tu przekazywane z pokolenia na pokolenie. Na południe od miasta rozciągają się wspaniałe winnice.


Mieliśmy jedno krótkie popołudnie i poranek żeby obejrzeć choćby najsłynniejsze zakątki miasta.
Zamek Spilberk wydawał się tym najciekawszym. Wzniesiony na niewielkim wzgórzu, zamek królewski z XII wieku, później przebudowany był na twierdzę. Swego czasu zasłynął jako "więzienie narodów" - największe więzienie w całej monarchii habsburskiej. Obecnie całe wzgórze to pachnący bzami park z rozległymi widokami na panoramę miasta. Można zwiedzać kazamaty, a wewnątrz zamku jest obecnie Muzeum Miejskie Brna. My jeszcze trafiliśmy na imprezę pierwszomajową i posłuchaliśmy czeskiego folku (szczerze - ciężko mi było wytrzymać) :-)
 
Później zrobiliśmy sobie pętlę po starym mieście. I kolejna ciekawostka - w mieście są dwa rynki. Pierwszy, mniejszy to tzw. Zielony Trh (Targ zielny) z przepiękną fontanną, drugi - trójkątny to Namesti Svobody (Plac Wolności). 
Na Zielnym Targu (inaczej zwanym kapustnym) co rano możecie kupić świeże warzywa, owoce, zioła w doniczkach i kwiaty. Stoi tam także wspaniała zabytkowa fontanna, z której ponoć w dawnych czasach sprzedawano karpie przed Wigilią:)
Z kolei na Placu Wolności  znajdziecie przedziwny czarny obelisk, który jest niczym innym jak zegarem astronomicznym. Kształt zegara przypomina strzałę, co symbolizuje pomyślną obronę miasta przed szwedzkim potopem. Upamiętnia ją także obowiązkowym wybijaniem południa o godzinie 11.00. A przy okazji o tej samej godzinie wypada z niego codziennie szklana kuleczka Szczęściarz, który ją złapie, może wziąć sobie kulkę na pamiątkę. Dlaczego kulka jest ze szkła? Jak głosi legenda, szwedzkiego generała mogła zabić wyłącznie szklana kula, odlana podczas magicznego rytuału i wystrzelona o północy - właśnie do tej historii nawiązują szklane kulki wewnątrz urządzenia. 
O godzinie 11:00 rozbrzmiewają, jak już pisaliśmy, dzwony gotyckiej katedry św. Piotra i Pawła na wzgórzu Petrov. Dlaczego 11:00 zapewne zapytacie? Wiąże się to z legendą:
Podczas oblężenia Brna w czasie Potopu Szwedzkiego dowódcy szwedzkich wojsk zdecydowali, że jeśli nie uda im się zdobyć miasta do południa 15 sierpnia 1645 r. zrezygnują z kolejnych ataków. Informacje te dotarły do obrońców Brna. Ktoś wpadł na pomysł, by dzwony katedry św. Piotra i Pawła zadzwoniły już o 11:00. Tak też się stało. Szwedzi słysząc dzwony byli pewni, że już południe i przerwali oblężenie, a miasto zostało uratowane.
Zajrzyjmy jeszcze w okolice starego ratusza. To najstarsza budowla w mieście. Jak się dobrze przyjrzeć to zobaczycie na elewacji wieżyczki. Jedna z nich jest krzywa. Dlaczego? Otóż radni nie zapłacili umówionej budowniczemu Antonowi Pilgramowi za budowę portalu gotyckiego, więc specjalnie skrzywił jedną z wieżyczek. Tak, aby przypominała skrzywiony charakter radnych. W bramie ratusza jest także smok (chociaż przypomina bardziej krokodyla). Ale legendę pozostawiam do odszukania dla Was samych.
Mega intrygującym miejscem jest także Kościół św. Jakuba i jego najbliższe okolice. Jeśli nie podróżujecie z małymi dziećmi wybierzcie się do kostnicy - drugiej pod względem wielkości w Europie.  Leży tam ok 50 tys. pogrzebanych wcześniej na cmentarzu ofiar dżumy, cholery oraz Wojny Trzydziestoletniej. Oszczędziliśmy naszemu 6,5 latkowi widoków ludzkich czaszek i kości, chociaż (nie ukrywam) ja tam za jakiś czas wrócę i wejdę.

Cały spacer po mieście zajął nam może ze 3-4 godziny. Obejrzeliśmy sporo ciekawych zakątków miasta, w tym wiele ciekawych obiektów sakralnych. Do słynnej willi Tugendhatów nawet nie zamierzaliśmy się wybierać. To raczej coś dla pasjonatów współczesnej architektury.

 

Najlepszą pamiątkę z Brna przywieźliśmy przypadkowo. Na monecie 10 KC widnieje wizerunek katedry i napis BRNO. Nie wspominam o procentowych morawskich souvenirach:-)
Samo miasto może nie powaliło nas na kolana, nie mniej jednak fajnie tu się zatrzymać w podróży na Morawy Południowe, do Wiednia lub w Alpy. A ponieważ to miasto winem i piwem płynące, wybierzcie coś dobrego zagryzając smażonym serem czy pysznym wołowym gulaszem z knedlikami!
 










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz