Select Language

niedziela, 23 września 2018

Tre Cime di Lavaredo - rodzinny trekking w Dolomitach

Podobno być w Dolomitach i nie zobaczyć Tre Cime to jak być w Zakopanym i nie pójść nad Morskie Oko:-) Tre Cime di Lavaredo (Drei Zinnen/Trzy Siostry) to symbol Dolomitów. Trzy potężne skalne kolumny są na tyle cenionym wytworem natury, że znalazły się na liście światowego dziedzictwa przyrody Unesco.

Każda z trzech monumentalnych skał ma swoją nazwę: Cima Ovest - 2973 m n.p.m., Cima Grande - 2999 m n.p.m., Cima Piccola - 2857 m n.p.m. Są też dwie mniejsze turnie - Piccolissima i Punta di Frida.
Wokół nich prowadzi dość łatwy i popularny szlak, więc postanowiliśmy zrobić mały trekking wokół Tre Cime. Powiem jedno - było warto. Nigdy do tej pory nie widziałam tak pięknych gór.

Z samego rana w Misurinie wsiedliśmy w autobus, który podwiózł nas serpentynami do schroniska Aurozno (bilet kosztuje 4 euro). Tu zaczyna się pętla, którą zamierzamy dziś przejść. Zmykamy szybko bo pod schroniskiem dziki tłum (niestety, ale można tu wjechać samochodem za opłatą). Początkowo niemalże płaska ścieżka sprawia, że mamy doskonałe tempo marszu. Pogoda wspaniała, więc co chwilę zatrzymujemy się żeby zrobić zdjęcia chmur, które są pod nami. Inwersja to jedno z najciekawszych (i na pewno najpiękniejsze) zjawisko w górach.



Na szlaku mijamy kapliczkę Capella Degli Alpini oraz groby żołnierzy włoskich, a po chwili jesteśmy przy kolejnym schronisku Rifugio Lavaredo.

 Od tego miejsca szlak zaczyna piąć się ostro w górę aż do samej przełęczy Forcella Lavaredo (2454 m n.p.m.). Gdy docieramy do jej kulminacyjnego punktu oczom naszym ukazują się calutkie Tre Cime, potężne, majestatyczne ściany, a po drugiej stronie znana wspinaczom góra Monte Paterno. Widok nieprzeciętny, ale i nieprzeciętnie zimno. Na przełęczy w lipcu leży jeszcze śnieg, da się odczuć chłodne powietrze.

W oddali nieco księżycowy krajobraz. Nie widać drzew, tylko skały i trawy. Adam mimo trudnych warunków bawi się jak widać doskonale. A podobno wysokie góry nie nadają się dla dzieci (nie raz to słyszałam).
 



Po prawej znane Monte Paterno.



Dalej idzie się łagodnym zboczem góry Monte Paterno, aż do miejsca, w którym można odbić w górę aby po 10 minutach znaleźć się przy schronisku Drezizinnenhutte (Rifugio Tre Cime A. Locatelli). Naprawdę warto nadłożyć te kilka minut, zaraz pokażemy dlaczego. Nad schroniskiem wznosi się widowiskowa skalna wieża Torre di Toblin (podczas I wojny światowej góra ta stanowiła jeden z punktów obrony w Dolomitach). Drugi powód by wejść na górę do schroniska to widoki. Tre Cime od północnej strony jak na dłoni, w przeciwnym kierunku dwa stawy w dole. Zatrzymaliśmy się tu na drugie śniadanie i dłuższy odpoczynek. 




Potem ruszyliśmy w dół, niestety ostro w dół. Dlaczego niestety? Bo to oznacza, że potem będzie zapewne ostro w górę. Nie pomyliliśmy się. Zeszliśmy kilkaset metrów w dół by za chwilę nadrobić te kilkaset metrów w górę. Trudno:-) Kwitnące łąki i przypadkowi ludzie zrekompensowali nam trudy podejścia. Spotkaliśmy Czechów spod polskiej granicy oraz Niemców mówiących trochę po polsku. Ale szlak jest bardzo popularny - słychać tu wszystkie języki świata.





Po około pół godzinie docieramy do niewielkiego schroniska Malga Lange, gdzie zmęczeni podejściem postanawiamy zjeść włoską zupę minestrone:-) Najprostszy obiad obiad w takim miejscu i z takim widokiem smakuje wybornie!


Ostatni etap prowadzący przez przełęcz Forcella Col di Mezzo pokonujemy w deszczu, gradzie i przy dźwiękach grzmotów. Spokojnie, burza jest daleko od nas, ale dobre pół godziny marszu w takich warunkach powoduje, że jesteśmy mokrzy od pasa w dół. Kurtki przeciwdeszczowe dały radę:-) Całe szczęście zmoczyło nas na ostatnim etapie trekkingu, mokrzy choć mega zadowoleni dotarliśmy wkrótce do puntu startu - schroniska Aurozno. Ostatnie widoki to grań Cadini di Misurina we mgle.




Choć szlak jest początkowo dość oblegany to jednak od pierwszej przełęczy tłum się rozrzedza. Później wędrowało się już bardzo przyjemnie, a całą trasę razem z przystankami pokonaliśmy 5.5 godziny.

4 komentarze:

  1. Wycieczka w dolomity jest moim ogromnym marzeniem. Najlepiej Vai Ferraty, ale to już wymaga wiekszego przygotowania - również psychicznego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy mógłbyś napisać w jakim miesiącu byliście? Widzę, że post jest z września, ale czy na pewno byliście we wrześniu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Byliśmy tam na początku sierpnia, latem.W dolinie upał, ale na górze przydały nam się bluzy i kurtki.

      Usuń