Select Language

piątek, 27 września 2013

Na skraju Puszczy Kampinoskiej - Granica



Kampinoski Park Narodowy leży kilkanaście km na północny zachód od Warszawy.  Jest jedynym parkiem narodowym w województwie mazowieckim i podobno odwiedza go rocznie ok. miliona turystów. Jest położony blisko naszej stolicy i nazywany Zielonymi Płucami Warszawy. Pod koniec lipca 2012 wybraliśmy się tam. Wybraliśmy wieś Granica na skraju parku. Wg mnie jest to najciekawsza miejscowość w okolicy, stanowiąca świetną bazę wypadową w głąb puszczy.   
 

Kozienice miasto bycze, 4 domy, 2 ulice!

Kto był ten wie, że to nie do końca prawda. To małe mazowieckie miasteczko zamieszkuje obecnie ok. 20 tysięcy mieszkańców. Znane jest ze względu na elektrownię, obecnie największą w Polsce opalaną węglem kamiennym.
Mało kto wie, że urodził się tu król Zygmunt Stary, a w okolicach Kozienic spławiono most, który służył polskim żołnierzom w przeprawie przez Wisłę gdy szli na Grunwald! Mało kto wie, że przez okoliczne lasy przebiega Trakt Królewski, którym królowie podążali z Warszawy do Krakowa. I mogłabym tak naprawdę dużo napisać o Kozienicach, bo właśnie stamtąd pochodzę;-) I często odwiedzamy rodzinne strony.

Najciekawszym zabytkiem jest zespół pałacowo-parkowy, obecnie siedziba urzędu miejskiego, skarbowego oraz muzeum regionalnego:
 

poniedziałek, 23 września 2013

Wrocław kocham, czyli Wroclove'ska majówka

Za studenckich czasów bywaliśmy częstymi gośćmi Wrocławia. Potem nastąpiła dłuuuuga przerwa. Studencka wolność się skończyła, a zaczęła praca, z której nie da się tak ot, urwać jak z piątkowych wykładów. Na szczęście mamy jeszcze do kogo pojechać i  zamierzamy czasem skorzystać z darmowego noclegu pod Wrocem w towarzystwie Pawła, Zuzy i Tyldy.
Tak też było w ten ostatni majowy weekend. Okazji do odwiedzin było wiele: moi rodzice pierwszy raz na Dolnym Śląsku, nowe mieszkanie miśków, majówka...

Wyruszyliśmy zatem skoro świt 1 maja pełni planów na najbliższe dni. Piecowice pod Wrocławiem przywitały nas miło i wesoło, ale największe obawy budziła dziwna pogoda. Jednak pierwszego dnia nie zniechęciła nas do spacerów i ruszyliśmy do miasta.

Wrocławska przygoda zaczęła się dla Adaśka i moich rodziców w Parku Szczytnickim. Zaczęliśmy od spacerku dokoła pergoli, która jeszcze niestety z racji pory roku nie była jeszcze porośnięta zielonym gąszczem. 

Potem obejrzeliśmy Halę 100-Lecia (i tak zwana przez większość ludzi Halą Ludową). W 2006 roku hala została uznana za obiekt światowego dziedzictwa UNESCO. W 1933 r. przemawiał tam Adolf Hitler.

Cyknęliśmy też obowiązkową fotkę przy stumetrowej iglicy i Wytwórni Filmów Fabularnych i ruszyliśmy do domu na kolację (pora była późna, a na termometrze może ze 12 stopni).

Drugi dzień przywitał nas ulewą....Paweł przewiózł rodziców samochodem przez miasto, zabrał na Wieżę Matematyków i Ostrów Tumski, ja zostałam z marudnym Adasiem w domu.

Kolejny dzień - pogodowy armagedon, zimno, pada, nic się nie chce...W akcie desperacji (bo ileż można siedzieć w domu i gadać) wskoczyliśmy we wszystkie ciepłe ciuchy jakie mieliśmy i mimo ulewy pojechaliśmy się trochę poszwędać. 

piątek, 20 września 2013

Z wizytą w Łazienkach Królewskich i warszawskiej starówce

Na początku wakacji zakupiliśmy synowi rower biegowy. Chodził, kroczył, coraz pewniej, coraz lepiej, coraz szybciej. Ponieważ mieszkamy w miejscowości, w której jest totalnie płasko wymyśliliśmy mu atrakcję - zjazd z wysokiej górki. A jak górka to Łazienki Królewskie (pierwsze co nam przyszło do głowy). 2h później byliśmy na miejscu i Adaśko zaczął doskonalić swój warsztat rowerowo-biegowy. Szło mu naprawdę rewelacyjnie (zero upadków, musieliśmy go jeszcze hamować), dopóki nie dojechał do Pałacu na Wodzie. Tam rzucił rower pod fontannę i zaczął uciekać nam do pałacu. Mieliśmy szczęście bo w tym okresie bilety były darmowe, więc weszliśmy wszyscy zobaczyć letnią rezydencję Króla Stanisława Augusta.

Słynny Pałac na wodzie powstał w wyniku przebudowy pawilonu łaźni. Leży na sztucznej wyspie otoczonej przez staw.

Łazienki to podobno najszczęśliwsze miejsce w Warszawie - tak twierdzą mieszkańcy stolicy. Położone są w zielonej otulinie królewskich ogrodów, po których możemy spacerować godzinami. Znajdziecie tam perły europejskiej architektury, jak Pałac na Wyspie czy Teatr Królewski w Starej Oranżerii. No i słynne pawie królewskie, które dumnie przechadzają się wśród ludzi ku uciesze najmłodszych spacerowiczów. Od maja do września w każdą niedzielę przed pomnikiem Fryderyka Chopina odbywają się tradycyjne koncerty fortepianowe. Warto skorzystać.

Bieszczadzkie wakacje - dzień IV - chłodzimy się w Polańczyku

To był tak upalny dzień (18-08), że nie byliśmy w stanie funkcjonować. Jedyną metodą na ochłodzenie organizmu była wycieczka do Polańczyka i moczenie się w jeziorku. Zabraliśmy więc prowiant, gadżety i ręczniki i pomknęliśmy nad wodę. Wybraliśmy jak zwykle - miejsce odludne - a nie zatłoczoną i popularną plażę.

Polańczyk to znana miejscowość uzdrowiskowa.  Zdecydowanie wolę to miejsce niż zatłoczoną Solinę i zaporę. Na niewielkim cypelku znaleźć tu można wypożyczalnię wodnego sprzętu, a wzdłuż głównej ulicy małe restauracyjki. Wspaniałe miejsce na spacery. Leczy się tutaj m.in. choroby układu oddechowego i moczowego oraz choroby kobiece.


Bieszczadzkie wakacje - dzień III - Połonina Wetl.i zabawa z lisem:)

Obiecaliśmy sobie, że spróbujemy zmotywować Adasia do tego, by samodzielnie zdobył w te wakacje swoją pierwszą górę. Wybraliśmy do tego celu krótki szlak na Połoninę Wetlińską wiodący od Przełęczy Wyżnia do popularnego schroniska Chatka Puchatka. Adaśko nie pamięta, że 2 lata wcześniej został tam wniesiony przez tatę jako 7 miesięczny niemowlak;-) Pisałam o tym już TUTAJ

Połonina Wetlińska, a właściwie szlak do schroniska to chyba najbardziej oblegana bieszczadzka góra.
Byliśmy mega zachwyceni naszym dzieckiem, bo dzielnie piął się z nami żółtym szlakiem ok. 1h:40 min ku szczytowi, a tato przeniósł go przez najtrudniejszy odcinek (może z 10 min). Szlak nie jest zbyt ciężki do przebycia, ale momentami bardzo kamienisty. Trzeba uważać aby nie pośliznąć się na toczących się w dół kamieniach. Motywacją dla Adasia do wejścia był obiecany batonik w schronisku. Spałaszował na górze wielkiego wafla w czekoladzie :D
Tak oto całą trójką weszliśmy na górę (17-08-2013). Była tez nagroda w postaci przybicia schroniskowej pieczątki na rączce;-)



Bieszczadzkie wakacje - dzień II - żubry, góry i jezioro

Jak zwykle obiecaliśmy sobie wstać skoro świt i gdyby nie Adaś to by nam się nie udało. O 7 rano nas zwlókł z łóżka i prosił aby wypuścić go na babcine podwórko. Oczywiście poleciał jak na skrzydłach do koguta i królików....a my spokojnie obmyślaliśmy plan dnia przy porannej kawie i kanapkach z serem nazywanych przez ciotkę Grażyną "parmigiano" ;-) I za Chiny Ludowe nie chciała się przestawić na słowo "parmezan" :-)
Zapakowaliśmy się w samochód i zaczęliśmy od odwiedzin u małej kuzynki Oli (z rodzicami na stałe mieszka w UK, do tej pory nie mieliśmy okazji jej poznać). Dzieciaki się pobawiły w Ustrzykach,  a pózniej ruszyliśmy w drogę w poszukiwaniu przygód.

Celem tego dnia (16-08) była pokazowa zagroda żubrów w Mucznym (INFO O ZAGRODZIE). Pierwszy przystanek zrobiliśmy sobie w Lutowiskach, bo nie sposób przejechać obojętnie gdy za oknem taki widok na Bieszczadzki Park Narodowy:

Bieszczadzkie wakacje dzień I - Brzegi i Ustrzyki Dolne

O Bieszczadach napisano setki książek i przewodników, więc ja nie zamierzam pisać ani o regionie, ani o atrakcjach regionu, ani o geografii czy faunie i florze.
Każdy szuka w górach czegoś innego, ja chcę opowiedzieć o tym czego szukamy tam my.

Bieszczady w wersji 2+1 odwiedziliśmy w tym roku po raz drugi. Kiedyś jako para włóczyliśmy się tam często po górach, ale z dzieckiem nasze wyjazdy nieco się zmieniły.

Mamy ten komfort posiadania rodziny w tamtejszych okolicach, z czego chętnie korzystamy.
Cel nr 1 naszego wypadu: odwiedzić rodzinę! Ciotki, wujki, kuzyni, kuzynki, prababciu Adasia - drżyjcie narody i bieszczadzkie niedźwiedzie bo przybywamy! 

Dzień I (15-08-2013): Brzegi Dolne, odwiedziny u prababci.....O wzruszeniach prababci Marysi opowiadać nie będę, zostawię to tylko dla nas. Spotkała nas miła niespodzianka, bo spotkaliśmy jeszcze ciocię, która mieszka we Włoszech, a w Bieszczadach pojawia się raz w roku. Zgarnęliśmy wszystkich i weszliśmy na pobliską górkę za domem. Dziecko szukało niedźwiedzia, a my spokojnie zajęliśmy się rozmową. A z górki widoki prześliczne: 


Ogólnopolski Zlot FSO - Kozienice 2-4 sierpnia 2013

oj się działo....w Kozienicach w dniach 2-4 sierpnia 2013 roku. 
Fani motoryzacji zjechali dumnie z całej Polski swoimi wehikułami do małego miasta na Mazowszu. Wśród nich - Paweł "Bałagan", mój brat swoim cudnym czerwonym fiacikiem 125p - z załogi Wrocławskich Spotkań Klasyków - klik
Wybraliśmy się sporą ekipą podziwiać Pawłowy samochód i inne kultowe auta wyprodukowane przez warszawską FSO: