Select Language

niedziela, 24 sierpnia 2014

mroczne legendy Zamku Czocha

Mieliśmy dwa podejścia do wyjazdu na Zamek Czocha. Pierwsze - spontan, w grudniu 2013, kiedy to kilkadziesiąt km przed zamkiem zmieniliśmy zdanie i skręciliśmy z A4 na Jelenią Górę aby spotkać się ze znajomymi.
Drugie, w czerwcu tego roku, kiedy wybraliśmy się ponownie w te strony (klik). Na nasze szczęście spędzaliśmy dzień w Górach Izerskich, skąd do Suchej na Zamek Czocha mieliśmy już rzut beretem.

Zamek zbudowany został w XIII wieku jako zamek obronny w Czechach z inicjatywy  króla Wacława II. Przez kolejne stulecia przebudowywany i odbudowany po pożarze.  Ostatni przedwojenny właściciel zamku, Ernest Gűtschow, na początku XX wieku zlecił przebudowę obiektu wybitnemu architektowi, prof. Bodo Erhardtowi. Dzięki tej przebudowie, zamek stał się jednym z najpiękniejszych zabytków Dolnego Śląska. Trudno nie zgodzić się z tą teorią.
Pierwsza wzmianka o istniejącym w tym miejscu grodzie Mons Tyzov pochodzi z 1264. W 1329 zamek wymieniany był jako castrum Caychow, zaś w późniejszym średniowieczu również jako Cachow (1337) , Schochav (1413), Csochow (1419) i Schochuff (1420). Czasy nowożytne to dalsza ewolucja nazwy na Schocha (1592), Zhoche (1732) i wreszcie Tzschocha[...]. Po pojawieniu się na tych terenach władzy radzieckiej, a później polskiej warownię nazwano Czachów i przemianowano na Czocha w drugi rok po wojnie (zamkipolskie.com).

środa, 20 sierpnia 2014

Jest Raj na ziemi. A gdzie? W Czechach oczywiście!

Gdy w Jeleniej Górze podczas naszego pobytu psuła się pogoda, a karkonoskie szczyty przykryte zostały warstwą ołowianych chmur my właśnie ruszaliśmy w kolejną podróż. Na celownik wzięliśmy sobie rezerwat przyrody - geopark z listy UNESCO w Czechach.  
Pojechaliśmy do Czeskiego Raju, którego najciekawszą częścią są Prachowskie skały (Prachovské skály) - jak dla mnie, cud natury. 

Wybraliśmy dość nieszczęsną jak się potem okazało drogę przez Harrachov - Tanvald - Żelazny Brod. Po pierwsze - wąskie, byle jakie i kręte asfaltówki po górach, dwa - w deszczu - nie jechało się przyjemnie. A w dodatku gdzieś pod Turnovem źle skręciliśmy i wyjechaliśmy bez winiety na autostradę do Pragi. No masakra (a dodam, że podróżujemy z atlasem Europy, a nie z gps-em). 
Suma sumarum dotarliśmy na miejsce ze sporym poślizgiem, więc postanowiliśmy od razu zebrać się do kupy i wyruszyć na szlak, mimo padającego cały czas deszczu.

 Przy wejściu do skalnego miasteczka można kupić mapkę (30 koron), bo przez Prachovskie skały prowadzą 3 ścieżki. My wyszliśmy z założenia, że uda nam się zrobić przez pół dnia jedną z nich, a właściwie półtorej. Wyruszamy od wschodu, czerwonym szlakiem.

Prachowskie skały  nazywane są bramą do Czeskiego Raju i są najstarszym rezerwatem w Czechach.
Są to skały z piaskowca, które przed milionami lat były pod wodą. W wyniku ruchów tektonicznych  teren się podniósł, a skały odsłoniły. Przez tysiące lat poddawane były procesom erozji, w wyniku której nabrały swojego obecnego kształtu.
Początkowo miło i przyjemnie idzie się lekko pod górkę, a między konarami drzew ukazują się pojedyncze skały z piaskowca. Ale dopiero za kilkaset metrów czeka nas niespodzianka w postaci schodów prowadzących do rozpadliny, w której zaczyna się skalny labirynt.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Jeleniogórskie atrakcje na wakacjach

Oj się działo:) Od rana do wieczora, podczas pobytu w Jeleniej Górze atrakcji nam nie brakowało.
Zaczęło się w grudniu 2013 gdy, przy okazji spotkania, znajomi zaprosili nas na dłuższy pobyt do swojego mieszkanka w Jeleniej Górze. W czerwcu nadarzyła się okazja do wyjazdu na Dolny Śląsk i oczywiście skorzystaliśmy z zaproszenia:) Najwięcej radochy miało nasze dziecko, bo od progu zostało przywitane przez dwa ogromne 45 kg pieseczki - Lukasa i Zoriona. Psy co chwilę go przewracały i miały radochę ze spotkania z dzieckiem. 

W pierwszej kolejności postanowiliśmy udać się do centrum miasta, które zawsze traktowaliśmy po macoszemu - zawsze mijaliśmy je obwodnicą. A szkoda, bo miasteczko urocze i malowniczo położone w kotlince między Karkonoszami, Górami Izerskimi, Rudawami Janowickimi.

Na rynku kupujemy lody, siedzimy i gadamy, i gadamy, i gadamy. Czworo dorosłych, dwa psy i nasz mały Adaś.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Twierdza Königstein - czyli jak zdobyliśmy to, co niezdobyte przez stulecia

W czerwcu, po wizycie w Bastei i Stolpen , pojechaliśmy późnym popołudniem prosto do Twierdzy Königstein. To absolutnie obowiązkowy punkt do zobaczenia w Szwajcarii Saksońskiej.

Monumentalny obiekt znajduje się się kilka km za miastem o tej samej nazwie. Po zaparkowaniu samochodu dowiedzieliśmy się, że o 17:00 jest ostatnie wejście (godzinę przed zamknięciem wszystkich wystaw i obiektów na górze). Biegiem dotarliśmy do kas i równo o 17:00 wskoczyliśmy do windy, która zawiozła nas na górę. Uff, czas to pieniądz, naprawdę:)

Cały obszar twierdzy zajmuje ok. 9.5 ha powierzchni. Wnosi się na płaskowyżu około 250 metrów  nad poziomem Łaby. Wejście schodami zajęło by nam z Adasiem pewnie w pół godziny, a czasu mieliśmy naprawdę mało. Tak właściwie byliśmy chyba ostatnią grupą turystów tego dnia:)

W XVI-XX wieku w Königstein funkcjonowało jedno z najsurowszych więzień w Saksonii a w czasie dwóch ostatnich wojen światowych znajdowały się tu obozy jenieckie i skrywano dzieła sztuki pochodzące z okolicznych saskich muzeów. Dzięki specyficznemu położeniu oraz trudnemu dojazdowi (prowadzi tu tylko jedna stroma droga) twierdza nie została nigdy zdobyta.

Poniżej makieta twierdzy - ruszamy na jej podbój!
 Nasza pierwsza myśl na górze - biegamy i oglądamy wystawy w budynkach (wszystko czynne do 18:00), mury i widoki na koniec.

Zamek z XIII w zaczęto przebudowywać na twierdzę od 1559 r. Obiekt był wielokrotnie atakowany, trawiły go pożary, ważnym zadaniem było więc zaopatrzenie w wodę.

Na początku trafilismy do najciekawszego dla mnie obiektu - budynku studziennego. W 1563 r. zaczęto tu budowę najgłębszej studni w Saksonii. Studnia ma 152,5 m głębokości i wciąż jest w niej woda.